poniedziałek, 16 czerwca 2014

Miłość nie zna granic, czyli ff z Naruto

!!!
Na wstępie pragnę uprzedzić, że jest dość duża rozbieżność wiekowa między bohaterami.
Wiek jest zmyślony, a relacje między bohaterami odrobinę różnią się od tych z anime.
!!!

---------------------------------------------------------------------------

Madara x Sakura z dedykacją dla Kiri-chan, 
mojej mistrzyni od AoKaga ♥

  

**************************

  -Witam wszystkich moich ukochanych uczniów w Konoha High School! - zawołał radośnie srebrnowłosy mężczyzna stojąc na podium. - Nasza szkoła została utworzona rok temu, a ja dostąpiłem zaszczytu piastowania stanowiska dyrektora tejże placówki!
  Podczas przydługiego, trwającego już ponad pół godziny, monologu Hatake-sensei, rozglądałam się zaciekawiona po sali. Wśród nauczycieli siedzących przy drzwiach ujrzałam przystojnego, czarnowłosego mężczyznę o poważnym wyglądzie i głupkowato uśmiechającego się blondyna. Oboje wyglądali na mniej więcej dwadzieścia sześć lat. Resztę nauczycieli już znałam. Na miejsce naszej wychowawczyni, Kurenai-sensei, która w tamtym roku zaszła w ciążę, miał przyjść jakiś nowy nauczyciel. Skrycie modliłam się, żeby jej miejsce zajął ten niepoprawnie wesoły blondyn. Tacy jak on zawsze są bardziej pobłażliwi i przymykają oko na niezbyt właściwe zachowanie. Zastępcą wychowawcy miał być Iruka-sensei i to się akurat nie zmieniło.
  -Ej, Ino. Widziałaś jak Kiba patrzy na tą nową z pierwszej klasy? Oczu od niej nie odrywa - wyszeptałam do swojej najlepszej przyjaciółki, blondynki o niebieskich oczach i niezdrowym zamiłowaniu do fioletu. 
  -To prawda, to prawda. Ale przyznaj, że urody nie można jej odmówić - zachichotała Ino. W tym momencie Hatake-sensei zakończył apel i wszyscy rozeszliśmy się do swoich klas.
  Myślę, że to dobra chwila na przedstawienie się. Nazywam się Sakura Haruno i jestem siedemnastoletnią licealistką. Często wołają na mnie 'wisienka' i słusznie, bo moje włosy są koloru kwiatów wiśni. Lubię pudrowy róż swoich włosów. Mam zielone oczy i jeden.. Nie! Dwa ogromne kompleksy.
Pierwszy: mój mały biust.
A drugi : ...
  -Sakura, chodźmy na goukon~  - wyjęczała Ino zajmując miejsce obok mnie, kiedy dopiero co dotarłyśmy do swojej klasy. Pokręciłam głową.
  -Nie, nie pójdę. Nie chcę takiego pierwszego spotkania, przecież wiesz. Chcę...
  -'Spotkać go w parku o zachodzie słońca i poczuć, że to miłość od pierwszego wejrzenia', tak wiem - westchnęła zrezygnowana Ino, kończąc moją myśl. - Z takim podejściem nigdy nie zdobędziesz chłopaka.
  Dokładnie. Moim drugim kompleksem jest fakt, że jeszcze nigdy nie miałam chłopaka. Zawsze zbywałam koleżanki zapraszające mnie na goukony, w sekrecie marząc o romantycznej miłości od pierwszego wejrzenia. Westchnęłam ciężko.
  -Cześć dzieciaki! Liczę na owocną i miłą współpracę także w tym roku! - zwołał od progu, rozradowany Iruka-sensei. Zerknęłam na niego. Podejrzane. Nigdy nie widziałam go jeszcze tak szczęśliwego, coś musiało być nie tak. - Dziś poznacie swojego nowego wychowawcę. Powinien tu być lada chwila. Nie było go na apelu, ponieważ wczoraj wrócił późno z Ameryki i ...
  -Pozwoli pen, że sam im wszystko opowiem - na dźwięk głębokiego, niskiego i nieco zachrypniętego, męskiego głosu, zawirowało mi serce. Do sali wszedł wysoki mężczyzna z długimi czarnymi włosami związanymi w kucyk. Garnitur leżał na nim lepiej niż na dyrektorze, a o to w tej szkole było ciężko. Wychowawca stanął pewnie na środku podestu, zapisując swoje imię i nazwisko na tablicy. Otrzepał rękę z kredowego pyłu, odwrócił się do nas i przesunął ciekawskim spojrzeniem po klasie. Ciarki przeszły mi po plecach, kiedy jego wzrok zatrzymał się na mnie. - Witajcie. Jestem Uchiha Madara i od dziś będę waszym wychowawcą.
  Dalszej przemowy nie usłyszałam, cały czas wpatrzona w jego oczy. Były czarne, ale kiedy padało na nie światło, miałam wrażenie, że mienią się bordowym kolorem.
  Po skończonym rozpoczęciu roku, skierowałam się do wyjścia, zupełnie nie słuchając o czym mówi Ino. W pewnym momencie wykręciłam się z tej jednostronnej rozmowy, mrucząc coś o toalecie i o tym, żeby na mnie nie czekała. Popędziłam w przeciwną stronę nie patrząc gdzie biegnę. Nagle odbiłam się od kogoś z impetem. 
  -Przepraszam - wyszeptałam przestraszona. Musiałam unieść głowę do góry, żeby spojrzeć w twarz osobie, na którą wpadłam, a był nią...
  -Uważaj, bo następnym razem zrobisz sobie krzywdę Haruno-san. Nie biegaj po korytarzu - uśmiechnął się miło, a pode mną nagle ugięły się kolana. 
  -D-dobrze, Uchiha-sensei - wyszeptałam. Minęłam go szybkim krokiem i nim się spostrzegłam, byłam pod właściwym pomieszczeniem. Zapukałam cztery razy i raz walnęłam w drzwi otwartą dłonią. Słysząc ze środka przyzwolenie, weszłam do środka, zamykając nas od wewnątrz na klucz.
  -Co się stało, Saku-chan? - uśmiechnął się. Moje serce podskoczyło, zawirowało parę razy i zaczęło dudnić jak nigdy. Podeszło do niego i bez słowa usiadłam przed nim, na biurku.
  -Zdjąłeś maskę. Dlaczego? - spytałam głaszcząc jego policzek wierzchem dłoni. Złapał moją rękę w swoją większą odpowiedniczkę i splótł nasze palce.
  -Co w tym złego, że chcę cię czasem pocałować gdzie indziej niż w moim domu? - spytał wyginając usta w podkówkę. Mimo udawanego smutku, jego oczy błysnęły pożądaniem. Przesunął dłońmi po moich odkrytych ramionach tak delikatnie, że przeszły mnie niekontrolowane dreszcze. Wsunął palce lewej dłoni pod moje włosy na karku, uśmiechając się tajemniczo. Wstał z fotela i nachylił się nade mną, muskając ustami moją szyję. Zamruczałam cicho, a on złapał mnie za brodę i uniósł lekko do góry. Patrzyliśmy sobie w oczy, by chwilę potem jego usta zamknęły moje w czułym pocałunku, który z sekundy na sekundę stawał się coraz intensywniejszy. W końcu zabrakło mi tchu. - Spokojnie, Saku-chan. Nie zemdlej - uśmiechnął się, opierając się czołem o moje, po czym usiadł z powrotem na fotel. Kiedy ja chciałam stanąć na ziemi, nogi się pode mną ugięły i poleciałam do przodu. - Uważaj - powiedział, łapiąc mnie w ramiona. Delikatnie posadził mnie na swoich kolanach, głaszcząc moje włosy. Oparłam głowę na jego ramieniu, zamykając oczy. Zaciągnęłam się jego pięknym zapachem.
  -Dziękuję, Hatake-sensei - wyszeptałam. Co do mojego drugiego kompleksu. Jest on tylko zmyłką. tak naprawdę mam bardzo przystojnego i seksownego chłopaka.. A raczej mężczyznę.
  -Nie, nie, nie. Mówiłem jak masz mnie nazywać, kiedy jesteśmy sami - mruknął, zjeżdżając ręką niżej, na moje plecy. Przyciągnął mnie bliżej siebie. - No dalej, Saku-chan. Powiedz to - wyszeptał mi prosto do ucha.
  -Ka-Kakashi - powiedziałam, chowając twarz za włosami. Zarumieniłam się, ba! Spiekłam buraka jakiego nie powstydziłaby się nowa dziewczyna z pierwszych klas, widząc nowego nauczyciela-blondyna.
  -No. Bardzo dobrze - zamruczał, unosząc moją twarz ku górze i cmokając mnie w policzek. Nagle telefon stojący na biurku rozdzwonił się. Kakashi odebrał z ciężkim westchnięciem. - Halo? ... Tak. ... Tak, rozumiem. Zaraz tam będę - powiedział zdecydowanym głosem, po którym poznałam, że jest źle.
  -Co się stało? - spytałam zaniepokojona, kiedy mężczyzna odłożył słuchawkę. 
  -Może nie uwierzysz, ale.. - pomasował nasadę nosa. - Dwóch nowych nauczycieli się pobiło. Są teraz w szpitalu, a ja muszę tam jechać... Przepraszam. Nie będziemy mogli razem świętować początku nowego roku. Naprawdę przepraszam.
  -Nic się nie stało - uśmiechnęłam się smutno i zeskoczyłam z jego kolan. Kiedy już miałam wychodzić, zerknęłam w lustro wiszące obok drzwi. Kakashi tęsknie patrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Szybko odwróciłam się w stronę mężczyzny, podeszłam żwawo do biurka, przechyliłam się nad nim i chwyciłam Hatake za krawat, przyciągając go do siebie.
  -Zobaczymy się jutro - szepnęłam na chwilę przed zetknięciem się naszych ust. Po kilkudziesięciu długich sekundach, oderwałam się od mężczyzny i dotknęłam czubkiem języka górną wargę. Puściłam krawat i pchnęłam Kakashiego z powrotem na fotel. Zdębiały opadł na niego z szeroko otwartymi oczami. - No to do jutra - powiedziałam wychodząc z gabinetu dyrektora. Zaraz po zamknięciu za sobą drzwi, puściłam się biegiem przed siebie. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, ale dzielnie przezwyciężyłam łzy. Wypadłam ze szkoły i dopiero za bramą pozwoliłam sobie na puszczenie swoich emocji samopas. Biegłam ile sił w nogach przed siebie, póki szkoła nie została daleko za mną. Poszłam nad rzekę powłócząc wolno nogami. Usiadłam po turecku na kładce, pociągając nosem. 
  -Ja rozumiem, że jest ważny i musi tłumaczyć swoich pracowników, kiedy coś zrobią. Rozumiem to wszystko, ale co ja mam zrobić, że mi smutno? Obiecywał mi. Obiecywał - mruczałam do siebie przez łzy. Gniotłam w ręku dwie wejściówki na otwarcie nowego wesołego miasteczka. Zaszlochałam cicho. Nagle usłyszałam lekką, śliczną melodię płynącą ze zbocza górki, która była zaraz pod mostem. Myśląc, że mi już wszystko jedno, wstałam i poczłapałam na koniec mostu, po czym usiadłam na trawie.Schyliłam się zaglądając pod kładkę, ale zanim zobaczyłam kogokolwiek, do moich uszu dotarł męski, zachrypnięty śpiew, tak piękny, że zaparło mi tech w piersiach. Dźwięki gitary idealnie dopasowywały się do jego głosu. Po kilku minutach 'koncert' się skończył, ale ja czułam niedosyt. Chciałam usłyszeć więcej. Słysząc, że mężczyzna chowa gitarę do pokrowca, zeszłam niżej.
  -Przepraszam - powiedziałam, wchodząc pod kładkę. - Mógłby pan zaśpiewać jeszcze raz? Pięknie to panu wychodzi - po wypowiedzeniu tych słów zamarłam w miejscu. Wysoki mężczyzna o długich, czarnych włosach patrzył na mnie zaciekawiony, po czym usiadł w swoi wcześniejszym miejscu, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego czerwone oczy świdrowały mnie na wylot. W ustach trzymał papierosa, którego teraz chwycił w dwa palce i wydmuchnął dym z płuc. Czarna koszula, tak jak czarne, garniturowe spodnie, idealnie prezentowała jego umięśnione ciało. Mimo wszystko najbardziej mój wzrok przyciągał tatuaż przedstawiający węża oplatającego jego rękę. 
  -Siadaj. Pierwszy raz ktoś zaciekawił się moją grą - słysząc tak piękny głos zachowywałam się jak zahipnotyzowana. Posłusznie podeszłam do mężczyzny i zajęłam miejsce obok niego. - Ale mam warunek. Jeśli ci zagram, powiesz mi czemu płakałaś. Nie pytaj skąd wiem. Tusz ci się rozmazał - uśmiechnął się ciepło. Chwycił za gitarę, która pod jego rękoma wydawała z siebie nieprawdopodobnie piękne dźwięki. Kiedy otworzył usta i zaczął śpiewać, odpłynęłam już zupełnie. Czułam jakby cały smutek uchodził ze mnie wraz z wylewającymi się z moich oczu łzami, a jego miejsce zastępowała ciepła, czarna ulga. Nagle mężczyzna przerwał swoją grę i pogłaskał mnie po włosach. - Dalej jeszcze nie wymyśliłem słów, ale wykonałem swoją część umowy. Czas na ciebie - powiedział, ścierając delikatnie kciukiem moją ostatnią łzę. Wzięłam głęboki oddech.
  -Chodzi o to, że mój chłopak zajmuje dość ważną pozycję w ... swojej pracy. Dostał dziś nagłe wezwanie. Poszedł mimo, że byliśmy umówieni od kilku tygodni, a ja chciałam go zaskoczyć, idąc z nim do tego nowego wesołego miasteczka. Wiem, że to nie jest jego wina, wiem, ale nikt nie powiedział, że nie może mi być smutno - pociągnęłam nosem. Mężczyzna objął mnie ramieniem i nagle poczułam się niesamowicie bezpiecznie. 
  -To może pójdziesz ze mną? Taki jednorazowy wypad na pocieszenie - wyszczerzył się, patrząc przed siebie. Przemyślałam szybko wszystkie za i przeciw, wycierając załzawione jeszcze oczy.
  -A nie będzie to wyglądało dziwnie? Jestem w mundurku i mógłby nas spotkać ktoś ze szkoły - powiedziałam wątpiąc w słuszność tego pomysłu. Mimo zimnej kalkulacji mózgu, serce rwało się by zgodzić się z mężczyzną siedzącym obok. 
  -Spokojnie. Najpierw pójdziemy ci kupić jakieś wygodne ubrania, co ty na to? Poza tym, kto rozpoznałby mnie, kiedy jestem w takim stanie? Ty też ledwo dałaś radę, Haruno-san. 
  -Zaraz. Ale jak to tak 'kupić ciuchy'? 
  -A normalnie, chodź. Może nie wyglądam, ale jestem trochę bogaty - zaśmiał się głośno. Uchiha-sensei wstał i wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Ramię w ramię szliśmy do dzielnicy, w której stało nowo otwarte wesołe miasteczko.
  Podczas całego popołudnia i połowy wieczoru, który spędziłam z Uchihą-sensei, ani razu nie pomyślałam o Kakashim. Ponure myśli dopadły mnie dopiero w domu, kiedy sensei odprowadził mnie pod moją bramę. Weszłam do swojego pokoju i przejrzałam się w lustrze. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że chciałabym pokazać się w tych ubraniach Kakashiemu. Włączyłam komórkę i po sekundzie rozdzwoniła się, informując mnie o dwudziestu nieodebranych połączeniach i sześćdziesięciu SMSach. Odrzuciłam telefon na łóżko, po czym przebrana w swoją piżamę, także skoczyłam na materac. Zakopana po uszy pod kołdrą zasnęłam, pogrążona w marzeniach. 

  -Sakura~! Wstawaj, bo się spóźnisz~! - zawołała mama. Jęknęłam podnosząc rękę. Na stoliku nocnym wymacałam budzik, po czym podstawiłam go sobie pod nos. Poderwałam się natychmiast, wiedząc, że spóźnię się na pierwszą lekcję, którą to była godzina wychowawcza. Od dwóch miesięcy byłam w drugiej klasie liceum, moim wychowawcą był niezwykle przystojny i przebiegły mężczyzna, a ja jeszcze dwa dni temu byłam w związku z dyrektorem szkoły, do której chodzę. Moje życie stało się teraz jednym, wielkim romansem. Ino wreszcie zeszła się na stałe z Shikamaru, czarnowłosy nauczyciel Sasuke-sensei ślini się na widok siostry bliźniaczki Naruto-senseia, Kiba usycha z miłości do nowej pierwszoklasistki Hinaty, a ona sama przychodzi do mnie po porady miłosne. Mimo iż wszyscy myślą, że jeszcze nigdy nie miałam chłopaka, swoim sekretem podzieliłam się z tą skrytą i niezwykle uroczą dziewczyną, która była w takiej samej sytuacji jak ja. Mianowicie była na zabój zakochana w nauczycielu, a żeby było jeszcze śmieszniej, jej wybrankiem okazał się jej nauczyciel wychowania fizycznego i niepoprawnie radosny blondyn, Naruto-sensei. - Sakura! Pospiesz się! Hinata-chan czeka na ciebie przed drzwiami! - wrzasnęła moja mama.
  -Wychodzę! - odkrzyknęłam wybiegając za drzwi i zatrzaskując je za sobą. Mimo mojego pośpiechu, który okazał się niepotrzebny, Hinata szła swoim zwyczajnym, spokojnym krokiem. - To jak tam między tobą a twoim ukochanym? - spytałam połykając w całości gryz jabłka. Hinata nagle zrumieniła się, na co ja zareagowałam gwałtownym kaszlem. Jabłko utknęło mi w gardle z zaskoczenia.
  -Więc... Etto... - wyszeptała.
  -Nie mów - zadziwiłam się, wreszcie odzyskując oddech. - Powiedziałaś mu to? - dziewczyna nieśmiało kiwnęła głową, a na jej twarz wypłynął rumieniec wraz z lekkim uśmiechem. Chwilę potem dowiedziałam się, że Naruto-sensei odwzajemnia jej uczucia, ale ona ma poczekać na ostateczną odpowiedź do swoich urodzin, czyli jeszcze dwa tygodnie. - Gratulacje! - zawołałam ściskając mocno młodszą koleżankę.
  -A jak tam z tobą i ... Hatake-sensei? - spytała swoim cichutkim, słodziutkim głosikiem. W tej chwili cały humor prysł w jednej chwili. Postanowiłyśmy nie iść na pierwszą lekcję, podczas której miałam 'wyspowiadać się ze wszystkiego'.
  -Ostatnio nam nic nie wychodziło. Hatake-sensei cały czas był albo zajęty albo się na mnie obrażał za nie wiadomo co. Zazwyczaj robił mi awanturę, że odezwałam się do jakiegoś chłopaka albo przytuliłam na powitanie Shikamaru. Przecież wszyscy wiedzą, że jest szaleńczo zakochany w Ino i nikt tego nie zmieni - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. - Madara pomaga mi się odstresować. O wszystkim mu mówię i mogę mu się wyżalić, a jego gra mi naprawdę pomaga. Poszłam do niego ostatnio i cały dzień albo graliśmy w gry na play station albo grał i śpiewał dla mnie. Wydaje mi się, że bardziej się o mnie troszczy niż mój były chłopak - westchnęłam kończąc swój monolog. Hinata pocieszyła mnie, że na pewno wszystko się ułoży. Zaraz po zjedzeniu po paczce pocky na głowę, poszłyśmy do szkoły. Rozeszłyśmy się do swoich klas. Zaraz po przekroczeniu progu, Ino, Kiba i zmuszony siłą Shikamaru, rzucili się na mnie żądając wyjaśnień, jednak zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć, z głośnika popłynął ostry, wkurzony głos dyrektora szkoły, wzywającego mnie na dywanik. Powlokłam się do gabinetu Kakashiego wiedząc, że dostanę kolejną porcją pytań o to gdzie byłam, z kim i po co. Po przekroczeniu progu nie zobaczyłam nikogo. 
  -Hatake-sensei? Halo? - zawołałam podchodząc do biurka. Drzwi zatrzasnęły się nagle i zostały zamknięte na klucz. Odwróciłam się gwałtownie i pierwszym na co zwróciłam uwagę, był wściekły wzrok Kakashiego.
  -A więc teraz jestem dla ciebie tylko 'sensei', tak? - warknął zbliżając się do mnie powoli. Zerwał maskę z twarzy... Z twarzy, która była pokryta sińcami.
  -Co.. Co ci się stało? - spytałam wyciągając rękę ku mężczyźnie, jednak ten złapał mnie za nadgarstek i ścisnął go mocno. Krzyknęłam krótko. Druga dłonią Kakashi zasłonił mi usta, a ja nie miałam już jak krzyczeć. 
  -Myślisz, że nic nie wiem? Spotykasz się po kryjomu z Madarą, a dla mnie nie miałaś czasu. Myślałaś, że o niczym się nie dowiem? - jego oczy błysnęły wściekłością. Poczułam ból promieniujący z dolnej części moich pleców, którymi zostałam dociśnięta do biurka. Kakashi syczał coś niewyraźnie, popychając mnie na blat. W moich oczach niebezpiecznie zaczaiły się łzy. Byłam przerażona. Ledwo dałam rady oddychać, więc kręciłam głową na wszystkie strony chcąc się wyrwać. Kiedy to nie pomogło, ugryzłam Kakashiego w palec. Syknął puszczając mnie nagle. Wykorzystałam ten moment i puściłam się biegiem do drzwi. Drżącymi rękoma próbowałam przekręcić klucz i wydostać się z gabinetu. Sekundę po radosnym kliknięciu, oznajmiającym otwarcie drzwi, Hatake mnie dopadł. Skronią uderzyłam o klamkę, po czym powoli osunęłam się na ziemię. Poczułam krew skapującą na mój mundurek. - Jak śmiałaś mnie ugryźć, szmato? - wysyczał Kakashi, wymierzając mi siarczysty policzek, po którym moja głowa odskoczyła w bok. Z rozciętej wargi skapnęła krew, a wcześniej ściśnięty nadgarstek zaczął puchnąć. 
  -Proszę, puść mnie. Rozstaliśmy się dwa dni temu. Odpuść już - szepnęłam. Kakashi otworzył szeroko oczy. 
  -Czemu? Czemu chcesz mnie zostawić? Przecież wiesz jak cię kocham. Ten gnój przyszedł do mnie i pobił mnie, bo powiedziałaś mu, że jesteś nieszczęśliwa. Jak mogłaś to zrobić? - warknął wbijając mi pięść w brzuch. Otworzyłam usta w niemym krzyku. W mojej głowie nie było już strachu. Nie było już miejsca na lęk, przerażenie czy wahanie. Spojrzałam twardo na Kakashiego.
  -Ale JA ciebie już NIE KOCHAŁAM. Zrozum to. To był tylko lekki związek. Przegrałeś w momencie, kiedy się we mnie zakochałeś, Kakashi. Moją prawdziwą miłością jest Madara - powiedziałam czując jak szybko upływają ze mnie siły. Spojrzałam na swoją nogę. Nienaturalnie wykręcona nadal była przyciskana przez kolano Kakashiego, jednak moja druga noga była wolna. Leżała dokładnie pod kroczem Hatake. Zacisnęłam mocno zęby i zmusiłam się do gwałtownego zgięcia kolana. Kakashi odtoczył się kawałek wyjąc z bólu. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wstałam i najszybciej jak pozwalała mi zwichnięta noga, uciekłam z gabinetu. Kuśtykając szukałam panicznie klasy Madary. 
  -Nie uciekniesz przede mną - zasyczał Kakashi oplatając mnie ciasno ramionami. Ledwo dałam radę oddychać, a każdy kolejny wdech bolał i był coraz cięższy. Wreszcie wzięłam wystarczająco dużo powietrza do płuc, żeby otworzyć usta i najgłośniej jak mogłam zawołać 'Proszę, pomocy!' Z klasy obok wyszedł Sasuke-sensei, który widząc moje błagające spojrzenie, ruszył mi na ratunek.
  -Naruto! Pomóż mi go obezwładnić! - wrzasnął do swojego blond włosego przyjaciela, który dopiero wszedł do szkoły.
  -Tenten! Biegnij po Madarę, Ino i Kibę! Przyciągnijcie też Shikamaru! Hinata! Za mną! - krzyknął Naruto. Sasuke powoli rozplątywał ramiona Kakashiego, kiedy dopadł do nas blondyn. We dwójkę odciągnęli ode mnie Hatake, a Hinata otworzyła dopiero co przyniesioną apteczkę. Pytała mnie jak się czuję. Zdążyłam tylko powiedzieć, że nie czuję nogi, i że bolą mnie żebra. W tym momencie zobaczyłam nadbiegającego Madarę. Uśmiechnęłam się lekko, po czym straciłam przytomność.
  -Sakura. Sakura! - usłyszałam paniczny krzyk. Na moją twarz skapnęła kropla czegoś ciepłego, a na włosach czułam przesuwający się ciężar dłoni. Otworzyłam powoli oczy. 
  -Madara - wyszeptałam z delikatnym uśmiechem. Nade mną nachylał się mój ukochany, czarnowłosy nauczyciel muzyki. - Kocham cię, wiesz? - szepnęłam głaszcząc zapłakany policzek mężczyzny. Dopiero chwilę potem ujrzałam zszokowane miny przyjaciół i innych nauczycieli. 
  Kakashiego skazano na pięć lat pozbawienia wolności. Nigdy więcej nie może być nauczycielem, a do mnie nie może się zbliżać na mniej niż pięć metrów. Moje rany zagoiły się w miarę szybko, nie licząc nadkruszonych żeber. Wszyscy przymknęli oko na związek mój i Madary, więc mogliśmy żyć razem długo i szczęśliwie.

***  
koniec
wiem, że mnie teraz nienawidzisz Kiri xD
miłego życia.
i żeby nigdy nie przydarzył wam się przypadek Sakury xD
rozważnie wybierajcie sobie drugie połówki xD
serio miłego zycia.
papa ♥

2 komentarze:

  1. NIE MA TO JAK WIELKI PODRYW NA NAUCZYCIELI! XDDDD CO ZA ZDEGENEROWANA SZKOŁA! XDDDDDDDDDDD *leje z tego-nie-może-wytrzymać-ile-samotnych-bihsów XDDDDDDDDDDDDDDD*
    ŁAAAA!
    MOJE UKOCHANE MADASAKU! <333 DLA MNIE! YEAH! <33333
    Uhuhuhhu. Gdyby tylko nie Kakashi byłoby idealnie. <333 Kocham czułego-seksownego-Madarę. xDDD Ale Kakashi w takiej formie mi się nie spodobał. xDD To dlatego, że widzę Kakashiego jako idealnego nauczyciela, a nie jako degenerata. xDDDD ALE MADARA KTÓRY ŚPIEWA. ROBISZ MI NJAN JHALKBAKJANYAJGMBAA TYLE CI POWIEM! XDDD MADARUŚ! @___@" ŚPIEWAJ DLA MNIE! XDDDD
    Łaaaa.... *ślinotok*
    Moje MadaSaku, awww. <333 DAJ MI MORE.
    AND MORE
    AND MORE
    MORE
    MORE! xDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że zjebałam xD Mi też się nie spodobał taki Kakashi, ale tak to jest jak się coś na szybko w gorączce wymyśla xD

      Usuń