poniedziałek, 5 maja 2014

AoKise - Another Life

zrezygnowałam z pisania trzeciego rozdziału AoKaga.
nie chce mi się pisać. xD
za to jest AoKise *o*
trochu dziwne, ale nie ważne xD
https://www.youtube.com/watch?v=2K9jJh15tIw   ♥♥♥
https://www.youtube.com/watch?v=iyaUA-5LB5g ♥♥♥♥♥♥♥♥

***

               Pamiętam moment, kiedy dołączyłem do drużyny.
               Zrobiłem to, żeby Cię pokonać. Byłeś dla mnie nieosiągalny. Robiłem co mogłem, żeby Cię prześcignąć, ale czułem się jak dziecko chcące pochwycić słońce. Nigdy miało go nawet nie dotknąć. 
      Obserwowałem Twoje ruchy, próbując odtworzyć je za pomocą mojego perfect copy. Nie wiem kiedy zacząłem się w Tobie zakochiwać. Nie potrafiłem tego powstrzymać, ale kiedy wreszcie zdałem sobie sprawę z moich uczuć, byliśmy już przyjaciółmi. Nie potrafiłem podejść i Ci powiedzieć, że Cię kocham. Może i jestem tchórzem, ale nigdy nie kochałem nikogo mocniej od Ciebie. Nigdy nie bałem się bardziej stracić drugiego człowieka. To dlatego nic Ci nie powiedziałem.
      Pewnie się mną teraz brzydzisz. Przyjaźniłeś się z gejem, który Cię kochał. Nie zdziwię się jeśli więcej się do mnie nie odezwiesz. Niedługo i tak nie będziesz musiał na mnie patrzeć. 
                                                                                 Może już to wiesz, ale napiszę to jeszcze raz.
                                                                                                   Kocham Cię, Aominecchi.

Kise                               

  Podrapałem się w kark, po raz kolejny czytając zostawioną na mojej ławce kartkę w śnieżnobiałej kopercie. Moje brwi po raz kolejny powędrowały do góry. i po raz kolejny wypuściłem głośno powietrze. Co się, kurwa, właśnie stało? Spojrzałem za okno. Kise stał koło bramy i gapił się perfidnie na mnie Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, wzdrygnął się i spuścił wzrok. Poderwałem się z miejsca i wypadłem z sali. Biegnąc po pustych już korytarzach, mój mózg próbował to wszystko ogarnąć. Kise sprawiał wrażenie jakby chciał uciec spod bramy, ale nie mógł. Przyspieszyłem i z impetem wypadłem na podwórko. Drzwi uderzyły o ścianę. Na ten dźwięk, przerażony Kise odwrócił głowę w moją stronę. Blond ciota ruszyła z kopyta przed siebie i zaczęła uciekać.
  -Kise! - wrzasnąłem za nim i ruszyłem w pościg. Ryouta wbiegł między bloki, a ja za nim. Skręcał to w prawo, to w lewo, kilka razy nawet próbował zawracać. To było na nic. Coraz bardziej go doganiałem. Zmniejszałem odległość między nami. Został metr. Wyciągnąłem rękę, ale jedyne co pochwyciłem, to powietrze. Raz kozie śmierć. Nie będziemy mieć już żadnych sparingów. Jedna kontuzja nie zaszkodzi Skoczyłem w przód oplatając blondyna ramionami w pasie. Nareszcie go złapałem. Polecieliśmy do przodu. Poraniłem sobie odkryte przedramiona i łokcie o beton. Kurwa. Jak ja nienawidzę takich podchodów. Usiadłem po turecku i rozejrzałem się. Byliśmy na chodniku między jakimiś blokami. Przeczesałem palcami włosy. Blond ciota nawet nie uraczyła mnie spojrzeniem. Aha. Miło, kurwa. Westchnąłem głęboko i wstałem. Wyciągnąłem do Kise rękę, ale ten wzdrygnął się, kiedy tylko musnąłem jego skórę na barku. Wciąż siedział na chodniku. Zaczął się niekontrolowanie drżeć. Wciągnął głęboko powietrze. Mam dość. Złapałem go za ramię i podniosłem chamsko do pionu. Jest facetem. Nie powinien się tak mazać. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach, dzielnie je przezwyciężając. Wow. Serio musiał mnie obserwować skoro wie, jak bardzo nienawidzę beczących facetów.
  -Chodź. Przez ciebie zostawiłem torbę w szkole. Pójdziemy po nią. Tak. Razem - zaakcentowałem ostatnie słowo chwytając blondyna za przedramię. Nie wyrywał się. Nie próbował nawet uciekać, kiedy holowałem go za sobą. Weszliśmy do nadal pustej klasy. Za godzinę zamykali szkołę, więc nie było sensu tego tu rozstrzygać. Kise i tak poszedłby teraz wszędzie, byleby ze mną, więc wybraliśmy się do sklepu. Kupiłem mu dwa lody, a sobie - całą ich reklamówkę. Tak, jestem w chuj sprawiedliwy. Potem poszliśmy na najbliższy plac. Zająłem jedną huśtawkę, a Kise drugą, wiszącą obok. Siedzieliśmy w ciszy przez długi, w cholerę długi czas.
  -No dobra, Kise.. Co to było? - spytałem wreszcie, zerkając na modela, który momentalnie się spiął. Odepchnął się od ziemi wzlatując na huśtawce coraz wyżej. 
  -Nie wiem - powiedział zatrzymując się gwałtownie. Jego włosy rozwiały się przez wiatr. O mało nie prychnąłem. Wyglądał jak meduza.
  -Jak to 'nie wiem'? - zamrugałem zdezorientowany oczami. Co on, do cholery wyprawia?! Najpierw daje mi list miłosny (kto w tych czasach tak robi?!), potem ucieka jakbym chciał go zgwałcić (nie! ... może), a na koniec mówi, że nie wie czemu to zrobił?! Kise, co? Kise przestań myśleć, bo to jest tragiczne w skutkach.
  -No nie wiem po prostu. Napisałem co napisałem i na tym skończmy, ok? - powiedział, znów zaczynając się bujać. Agh. Jak on mnie wkurwia! - I żeby nie było. Napisałem tylko prawdę - szepnął ledwie słyszalnie. Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale telefon modela rozdzwonił się nagle. Kise odebrał i zaczął z kimś żywo dyskutować. Wstał, zarzucił torbę na ramię i pomachał mi ręką odchodząc szybkim krokiem. Uniosłem dłoń w pożegnalnym geście. Dopiero wtedy przypomniałem sobie jedną z linijek listu. 
"[...] nie będziesz musiał na mnie patrzeć."
  No tak. Mamy dwa miesiące na dokończenie wszystkich spraw, a potem rozchodzimy się do różnych liceów. Przetarłem twarz dłonią.
  -Przejebane - westchnąłem i poszedłem do domu.
*
  -Kise! Skoncentruj się! - krzyknął Akashi. Eh. Tym razem też nas nie oszczędzał. Szczególnie uwziął się na blondynie, który był bardziej poobijany niż ja. Ze względu na nasze rany, Akashi kazał naszej dwójce zostać dwie godziny katował nas grą one - on - one. Każdą oczywiście wygrywałem ja. Kise starał się bardziej niż kiedykolwiek, ale i tak gówno to dawało. Przed ostatnią grą, Akashi pozwolił nam się napić. Dzięki ci, mój dobrodzieju. Hahaha. Nie.
  Podszedłem do ławki i pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było szybkie spojrzenie na modela. Jak taki przystojny facet jak on mógł zakochać się w kimś tak zajebistym jak ja? Przecież tyle dziewczyn będzie zawiedzionych... A nie.. Czekaj.. Nie obchodzi mnie to. Wracając do tematu, to jak on mógł się zakochać we mnie? Jestem facetem, nie? On też (chyba, że o czymś nie wiem). Wie, że lubię duże cycki. Mówił, że jemu to obojętne, ale jeśli miałby wybierać, to średnie. Kurwa! Gadaliśmy o cyckach, a on mi nagle wyskakuje z gejostwem?! Kise, wat? Nie na darmo cię matka urodziła blondynem.
  Napiłem się dużej ilości wody i wróciłem na boisko. Teraz to ja miałem bronić. Zamknąłem oczy koncentrując się najbardziej jak potrafiłem.
  Nie myśl o liście. Myśl o bezwzględnej wygranej! powtarzałem sobie w myślach. Otworzyłem oczy i podniosłem wzrok na Kise. Jego rozgrzane spojrzenie ślizgało się po moim ciele, które nagle zrobiło się nienaturalnie gorące. Hej, hej! Serce! Stop! Zwolnij, kurwa! Ugh.. Zaraz chyba rozetnę sobie klatkę piersiową i własnoręcznie, tymi dłońmi, zatrzymać ten jebany mięsień pompujący krew, który boleśnie obijał mi się o żebra.
  Kise wiedział, kiedy się ruszyć. Zrobił to w momencie, w którym ja ogarniałem sam siebie. Ruszyłem w jego stronę zagradzając mu drogę. Uśmiechnąłem się. O nie, nie, blondynku. To je Aomine, tego nie pokonasz.
  -To ostatni raz, Aominecchi - powiedział Kise robiąc gwałtowny ruch. Byłem świadkiem jak pierwszy raz w życiu ktoś dokładnie skopiował moje ruchy, a nawet podniósł je na wyższy poziom. Wkurzyło mnie to. Nagle blondyn zrobił coś, czego się nie spodziewałem. Osobiście nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Najzwyczajniej w świecie przyspieszył i pognał z piłką po prostej. Bez zwodów ani nic. Całą akcję zakończył wsadem. Nadal stałem jak wryty. Ej. Moment. Wyczuwam pewną aluzję do listu. Nagle mnie olśniło, jakby zapaliło się nade mną kilkaset żaróweczek. Kise cały czas łaził za mną, bojąc się ruszyć do przodu i zmierzyć się ze swoimi uczuciami. W końcu zrobił to. Odważył się powiedzieć mi to wszystko wprost i zakończyć znajomość w dniu rozdania świadectw. To by oznaczało, że nigdy więcej ni spotkam Kise? Zniknie mi? Ej. Ja nie chcę. Czemu on musi być taką ciotą? Czemu bał mi się to wszystko powiedzieć? Czemu chce to wszystko zakończyć? Czemu zachowuję się jak rozemocjonowana mydelniczka przed okresem?!
  -Daiki - z zamyślenia wyrwał mnie ostry, zimny ton głosu Akashiego. Stanąłem na baczność i czekałem co ten mały psychopata zrobi. - Możesz już iść. Tylko pamiętaj, żeby należycie pożegnać Kise. To rozkaz - powiedział mały pasztet i wesoło potruchtał do swojego wielkoluda z włosami jak fioletowa meduza, wpieprzającego kolejnego batonika.
...
Zaraz.
Moment.
  To znaczy, że nie mogę się spotykać z Kise już od teraz? NIE. Kategorycznie zabraniam takiego toku myślenia. Akashi, ty mały zjebie, wszystko mi poplątałeś. Kurwa! Ja już nic nie ogarniam!
  Mimo mojego wrzeszczącego umysłu, warknąłem tylko ciche 'szlag' i poszedłem do szatni. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i zarzucając torbę na ramię, wypełzłem ze szkoły. Czułem się jak przeżute, połknięte, strawione i wysrane żarcie. Uparcie złorzeczyłem na Akashiego, nie patrząc pod nogi. Gdyby nie mój zajebisty refleks, jebnąłbym na twarz.. Ale nie jebnąłem. Cieszmy się wszyscy i dziękujmy mojemu iście zajebistemu refleksowi. Złorzecząc jeszcze głośniej, spojrzałem pod nogi. Na ziemi leżała papierowa torebka, a ze środka wypadły ciasteczka opakowane w przezroczystą folię i obwiązane wstążką. O zgrozo, wstążka była różowa. Koszmar. Mimo to, podniosłem je i włożyłem z powrotem do papierowej torebki. Uuu, blond włosa ciota znów dostała ciasteczka. I to własnego wypieku! Ktoś mocno się postarał. Kurde. Też tak chcę. też chcę dostać słodycze. Najlepiej od takiej piersiastej dziewczyny, w miarę wysokiej, żebym się za bardzo schylać nie musiał. O taak. Wyobraziłem sobie jej szczupłe nogi, zgrabny tyłek Kise, jej ogromne cycki, szczupłe ramiona Kise, może być nawet ryjek Kise... Moment. Kurwa. Sam siebie zadziwiam. Kurwa. STOP! Kise? WTF? Jaki Kise?! Mózg mi się przegrzał czy co?! Jeśli tak, to czas go wymienić. Chociaż.. Kise nie jest taki zły... Ma ładną buźkę.. I okresu nigdy nie dostanie. I mnie kocha. Same plusy.
  Zmieniając trochę temat. Ciastka, które wypadły z CZYJEJŚ torby mogą zniknąć i nikt się nie pokapuje. Przecież Kise musi dbać o figurę, a ja mu w tym tylko pomogę. Wsadziłem łapę do papierowej torby i palcami natrafiłem na skrawek papieru. Równo wycięty długopisem skrawek kartki z zeszytu. Przyjrzałem mu się dokładnie. Pismo było nierówne, jakby pisał to koleś z parkinsonem. Wytężyłem wzrok, żeby to przeczytać. Słabe światło utrudniało sprawę, ale w końcu udało mi się rozszyfrować eleganckie hieroglify układające się w dwa słowa:
"Dla Aominecchiego"
  ...
   Kurwa. Co.
  Westchnąłem ciężko. Wpakowałem ciastka do ust, tym samym akceptując miłość Ryouty. Jebać. Raz się żyje. Nie przeszkadza mi za bardzo, że mój cichy wielbiciel to właśnie blond włosy model. Tak naprawdę, to nawet mnie to cieszyło. Po zjedzeniu wszystkich ciastek tylko jedna myśl kołatała mi w głowie. Gotuj dla mnie Kise! D:
  Idąc do swojego domu zauważyłem, że w jednej z kawiarenek siedzi Tetsu. Wbiłem z buta i skamieniałem natychmiast. Kise szczerzył się do Kuroko trzymając jego dłoń. Coś ukłuło mnie w sercu. Pisał, że mnie kocha. Kłamca.
  -Witaj, Aomine-kun - powiedział Tetsu, kiedy podszedłem do ich stolika. Kise siedzący tyłem do mnie szybko zabrał rękę z dłoni Kuroko. Odwrócił się z nieskazitelnym uśmiechem.
  -Hej, Aominecchi - powiedział poklepując krzesło obok siebie. - Usiądź z nami. Akurat o tobie rozmawialiśmy.
              kłamca.
  -Nie obgadywaliście mnie mam nadzieję - zaśmiałem się i usiadłem koło Tetsu, jak najdalej od Ryouty. - Ciekawi mnie o czym gadaliście..
             Kłamca.
  -O naszym przyjęciu na zakończenie roku. Zagralibyśmy w kosza, Aominecchi? - uśmiechnął się Kise.
             Kłamca.
  -Jasne. Nie wiadomo kiedy będziemy mogli znów zagrać przeciwko sobie. Nie mogę się doczekać - uśmiechnąłem się.
             KŁAMCA.
  Spojrzałem na wyświetlacz komórki.
  -Sorry, ale muszę już iść. Cześć. Do jutra - powiedziałem wstając.
             KŁAMCA!
  -Do jutra, Aomine-kun - powiedział Tetsu.
  -Papa, Aominecchi. Do jutra - zaśmiał się model.
            KŁAMCA!!!
  -Będziemy tęsknić - powiedział, kiedy przechodziłem obok niego. Miał smutny wzrok. Ja chyba też. I mam nadzieję, że to zauważył. 
  -Kłamca - szepnąłem nachylając się lekko, po czym wyszedłem. Przechodząc obok witryny, zobaczyłem jeszcze jak Ryouta szybko żegna się z Tetsu. Wybiegł za mną, ale ja już zniknąłem. Niech ten blond dureń robi co chce. Nie obchodzi mnie to. Poczułem uścisk w piersi. Zazdrość. To zazdrość. Czułem to, kiedy widziałem Kise z najładniejszymi kobietami z tej planety. Jest jeden szczegół. TETSU NIE JEST KOBIETĄ, DO CHOLERY! Przystanąłem na chwilę i przeczesałem głosy dłonią. 
  -Aomine-kun - usłyszałem za plecami i mało nie zszedłem na zawał.
  -Tetsu! - wrzasnąłem. NIkła obecność to jego wkurzająca umiejętność. - Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
  -Kiedy jesteś przygnębiony, chodzisz nad rzekę. Nie zauważyłeś gdzie idziesz? - spytał, jak zwykle poważny. Westchnąłem ciężko. Rzeczywiście. Byliśmy akurat nad rzeką. - Chodzi o Kise-kun? - zadrżałem.
  -T-taa.. Można tak powiedzieć - wydukałem w końcu zawstydzony. Podrapałem się po karku uważnie obserwując płynącą po rzece puszkę.
  -Jesteś o niego zazdrosny? - mruknął Tetsu z dziwnym błyskiem w oczach. Zamarłem. Kurwa. Wcześniej nie chodziło o te kobiety... Już rozumiem.
  -Dokładnie, błękitny duchu - odparłem, padając na trawę. Położyłem ręce pod głowę i wpatrzyłem się w gwiazdy. - Wiesz... Może to dziwnie zabrzmi, ale boję się co będzie dalej. Kończymy szkołę, rozejdziemy się do różnych szkół i ... I co dalej? Zostaje tylko widywanie się na turniejach i sparingach. Boję się, Tetsu. Ja nie chcę go stracić - szepnąłem. 
  -Miałeś rację. Zabrzmiało dziwnie, szczególnie z twoich ust - powiedział Kuroko.
  -Nie pomagasz - warknąłem.
  -Ale nie martw się. Po prostu jesteś takim debilem, że nie zrozumiałeś swoich uczuć wcześniej, Aomine-kun. Czemu za nim pobiegłeś? Czemu nie zignorowałeś tego wyznania i nie udałeś, że nawet nie znalazłeś tego listu? - spojrzałem na Tetsu zdziwiony. Od kiedy on umie mówić?
  -Nie umiałem tego zignorować - burknąłem w końcu, zakrywając dłonią twarz. - Kise to mój najlepszy przyjaciel i to było dziwne uczucie. Chciałem to wyjaśnić, bo balem się, że nie będzie już tak samo.
  W tym momencie Kuroko powiedział coś, przez co poderwałem się z ziemi. Jednak uświadomiłem sobie, że to prawda. 
  Następnego dnia zaczekałem na Kise pod drzwiami jego sali, kiedy wreszcie się pojawił, wziąłem go za rękę i pociągnąłem na salę gimnastyczną.
  -Czemu tu idziemy, Aominecchi? - spytał spanikowany Ryouta.
  -Zobaczysz - mruknąłem mocniej ściskając jego rękę. Kiedy zamknąłem za nami drzwi, Kise zaparł się nogami i nie chciał dalej iść. Odwróciłem się, żeby zapytać o co chodzi, ale poprzestałem na gapieniu się w cudowne złote oczy chłopaka. Jego twarz była cała czerwona, a on sam nerwowo zgniatał róg mundurka.
  -Mo-możesz mnie już puścić. Nie ucieknę ci przecież - mruknął uciekając wzrokiem. Nagle na mojej twarzy pojawił się szeroki banan. Stanąłem przed Ryoutą i splotłem jego palce z moimi. - C-co ty robisz, A-Aominecchi? - zaśmiał się nerwowo. Mój uśmiech się poszerzył, o ile to w ogóle możliwe. Czy można być jeszcze słodszym, niż on teraz? Odpowiedź brzmi : nie, nie da się.
  Gwałtownie przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem mocno. Jeszcze chwilę się szarpał, ale w końcu mi uległ i mocno zacisnął dłonie na moim mundurku, jakby się bał, że mu ucieknę. Mógłbym tak stać i stać, ale nogi mi trochę zdrętwiały, więc zaproponowałem, żebyśmy usiedli. Zgodził się, więc usiedliśmy pod ścianą. Spojrzałem wymownie na modela, który usiadł obok, a ten jeszcze mocniej poczerwieniał na twarzy. Westchnąłem cicho. Wiedziałem. Będę musiał mówić, a nie jestem w tym dobry.
  -Słuchaj, Kise.. Co do twojego wyznania.. - zacząłem niepewnie, ale przerwałem widząc łzy zbierające się w oczach blondyna. Zdezorientowany patrzyłem jak jedna po drugiej staczały się po jego policzkach. Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po głowie. Nie zważając na jego łzy, które były zapewne przygotowaniem do odrzucenia, mówiłem dalej. - Więc.. Zszokowało mnie twoje wyznanie. Rozumiesz, nie? Trochę nad tym myślałem i .. ahh. Cholera. Przestań się mazać - westchnąłem, widząc, że chłopak dzielnie przezwycięża szloch. Otarłem rękawem łzy z jego policzków i znów podjąłem tłumaczenie. - Byłem zazdrosny. Bardzo. Myślałem, że tu chodzi o te wszystkie modelki, z którymi pozowałeś. Gadałem o tym wczoraj z Tetsu zaraz po tym jak wyszedł z kawiarni i .. No kurwa. Wiesz, że nie jestem mocny w słowach - westchnąłem i złapałem Kise za kark. Przyciągnąłem go i pocałowałem mocno i zdecydowanie. Kiedy w końcu się od niego oderwałem, Kise wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłynąć. W porę się opanował i zaczął się jąkać, że nie muszę się zmuszać. Warknąłem ostrzegawczo, a chłopak natychmiast ucichł. 
  -Czy kiedykolwiek zauważyłeś, żebym robił coś czego nie chcę? - warknąłem. Kise gwałtownie potrząsnął głową. Uśmiechnąłem się. - No. To skoro wiesz o tym, to chodź tu - poklepałem swoje kolana. Ryouta zastygł. Za wcześnie się do tego zabrałem? Zaraz. Moment. Czym ja się przejmuję? Przecież ja nigdy nie myślę o konsekwencjach? Po co się waham? Uśmiechnąłem się sam do siebie. - Kise. Podnieś głowę. Odpowiedz mi. Halo. Żyjesz? Mam cię jeszcze raz pocałować?
  -Żyję - wyprostował się nagle.
  -To dobrze. Słuchaj uważnie. Nie zrobiłem tego z przymusu. Po prostu chciałem to zrobić. To jak? Przyjdziesz do mnie sam, czy mam cię przyciągnąć? - wyrzuciłem z siebie. Kise nieśmiało się do mnie przysunął i usiadł na moich kolanach. Objąłem go mocno i siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższy czas. 
  -Kocham cię, Aominecchi - powiedział Kise, kiedy wreszcie udaliśmy się na lekcje. Uśmiechnąłem się szeroko. Nie zważając na dziwne spojrzenia, szliśmy przez korytarz trzymając się za ręce i szczerząc się do siebie jak debile.
  -Daiki - z zamyślenia wyrwał mnie ostry ton Akashiego.
  -Hę? - stęknąłem przecierając oczy.
  -Żadne 'hę". Idziemy - powiedziała czerwonowłosa gnida i wyciągnęła mnie z ławki, w której zasnąłem. Od tygodnia ja i Kise jesteśmy oficjalnie parą. Wczoraj pokłóciliśmy się trochę i byłem teraz bardzo przygnębiony, więc czego chce ode mnie Akashi?
  -Idź - powiedział i pchnął mnie w stronę drzwi wyjściowych. Popatrzyłem na niego zdziwiony. - No idź, bo ci księżniczka ucieknie. 
  -Jak to? - spytałem czując, że robi mi się słabo.
  "Nic nie wiesz? Dziś Kise leci do Stanów i  nie wróci przez pięć lat."
  Słowa Akashiego tłukły mi się po głowie, kiedy wybiegłem ze szkoły. Pędziłem nie zważając na nic. Chciałem jeszcze ten ostatni raz powiedzieć Ryoucie, jak bardzo go przepraszam. W biegu wyjąłem z kieszeni komórkę. Drżącymi rękoma wcisnąłem zieloną słuchawkę. Czułem, że jeśli zaraz go nie zobaczę to oszaleję. Przebiegłem przez park. Lotnisko było już tylko za tą ulicą, a i ona była coraz bliżej.
  -Halo? - usłyszałem zmęczony głos.
  -Kise? Nie! Ryouta! - wrzasnąłem. Zaraz będę na pasach. Jeszcze chwila i go zobaczę. - Przepraszam za wczoraj! Jeszcze ci tego nie powiedziałem, ale ja cię bardzo... - moje dalsze słowa zagłuszył pisk ciężarówki. Spojrzałem tempo w oślepiający blask świateł. Potem była już tylko ciemność.
***
Gdzie ja jestem?
Ciemno.
Zimno.
Strasznie.
       -...ne!
   Co?
               -...mine!
Głośniej. Nic nie słyszę.
          -Aomine! - ogłuszył mnie wrzask Ryouty. Czemu on płacze? Stanąłem przed nim, ale ten wciąż wyrywał się swojemu menadżerowi. Patrzył przerażony na coś za mną. Wciąż krzyczał moje nazwisko, płacząc przeraźliwie. Spojrzałem za siebie. Jęknąłem widząc swoje zmasakrowane ciało przenoszone właśnie na nosze. Po chwili poczułem elektryczny impuls. I kolejny. I jeszcze jeden. Znów zapanowała ciemność.
***
  Aomine nie budził się ze śpiączki już trzeci tydzień. Kise, nie chcąc go zostawiać, zerwał kontrakt z Ameryką i przesiadywał przy łóżku ukochanego dniami i nocami. Ostatnie co usłyszał od swojego chłopaka to panicznie wykrzyczane 'Kocham cię'. 
  Ryouta, wyczerpany płaczem, położył głowę na kołdrze okrywającej Aomine i zasnął ukołysany ledwo słyszalnym biciem serca Daikiego.
     -Ryouta! - zawołał ktoś. Blondyn zamrugał powiekami.
     -Aominecchi? - zawołał Kise łamiącym się głosem. Z cienia wyszedł Daiki, cały i zdrowy. - Aominecchi! - Kise rzucił mu się na szyję i ucałował go mocno. - Aominecchi, Aominecchi, Aominecchi...-powtarzał płacząc. 
     -Nie mamy za dużo czasu - powiedział Daiki tuląc do siebie Kise. - Chciałem tylko, żebyś wiedział, że cię kocham, Ryouta.
     -Ja też cię kocham, Daiki - zawołał blondyn przerażony. 
     -Wiem. Dlatego wybłagałem swoje życzenie. Będziemy razem, Ryouta - na ramię blondyna skapnęło coś zimnego. Podniósł głowę i oniemiał. Jego Aomine płakał.
     -Skoro będziemy razem, to czemu płaczesz?! - zawołał szczęśliwy.
     -Będziemy razem. Pamiętaj, że cię kocham, Ryouta. W następnym życiu... - głos Aomine ucichł, a Kise obudził przeciągły pisk szpitalnej aparatury.
  -Nie.. - wyszeptał przez łzy. - NIE!!!
  Płakał jeszcze przez wiele godzin. Tego samego dnia, wyprany z emocji Kise wymruczał swoje życzenie i rzucił się z dachu szpitala.
***
***
***
***
***
***
*20 lat później*
  -Uważaj trochę jak chodzisz! - zawołałam, odwracając się w bok wściekła. Moje długie, granatowe włosy zaczepiły się o guzik mundurka mojego senpaia. W tym momencie cała złość wyparowała, a ja zamarłam. Patrzyły na mnie te same złote oczy, które tak mocno kochałam.
  -Daiki? - wyszeptał, na oko, dziewiętnastoletni blondyn.
  -Ryouta - szepnęłam szesnastoletnia granatowowłosa ja. - A więc zadziałało.. Przyszłe życia.. Ale jak to? Czemu siebie pamiętamy?
  -To było moje życzenie - uśmiechnął się szeroko. Uwolnił moje włosy i przytulił do siebie. 
  -Ej. Puszczaj. Wszyscy patrzą. Poza tym, nikt nie wie, że się znamy - powiedziałam próbując się wyrwać, ale on był silniejszy. Wziął moją twarz w dłonie i pocałował mnie. 
  -Zamknij paszczę i szoruj po torbę. Jedziemy do twoich rodziców - powiedział Kise. Otworzyłam szeroko oczy.
  -Po co?
  -Żeby prosić o twoją rękę, moja piękna - uśmiechnął się, całując moją dłoń. Łzy spłynęły po moich policzkach.
  -Kocham cię! - zawołałam rzucając się mu na szyję. 
  -Ja ciebie też - szepnął obejmując mnie mocniej.

*THE END*


***
 i jak?
podobało się? xDD
płakałam motzno T^T
tak to jest jak się takie rzeczy śnią ;____;
cóż. miejmy nadzieję, że nie zanudziło Was to opowiadanie xD
miłego dnia wszystkim <3