sobota, 14 grudnia 2013

My sweet beast ♥ część 3

Wracam z kolejną częścią słodkiej bestii <3
Kocham to <3
xD

***

Przejechał rekami po moich plecach i wsunął je pod mój sweter. Poczułam przyjemny dreszcz kiedy jego chłodne dłonie dotknęły mojej skóry. Objęłam ramionami jego szyje. Oderwał się od moich ust i spojrzał mi głęboko w oczy. Zarumieniłam się kiedy jego palce powędrowały do zapięcia mojego stanika. Uśmiechnął się łobuzersko. Drake odsunął się ode mnie i zdjął bluzę i koszulkę, stając na środku pomieszczenia. Podeszłam do niego leniwym krokiem i położyłam na jego brzuchu rękę. Pod palcami czułam bardzo wypukłe mięśnie. Przygryzłam wargę. Przesunęłam dłoń niżej. Wtedy usłyszałam cichy syk wypuszczanego powietrza. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się widząc czerwoną twarz Drake'a.
 -Nie jestem tak nieczuły jak myślisz - szepnął kładąc dłoń na mojej. Moje serce zabiło mocniej niż kiedykolwiek. Podniósł moją rękę do góry i przyciągnął do siebie. Oparłam się o jego nagi tors, a chłopak pocałował mnie zdecydowanie bardziej gwałtownie niż wcześniej. Podrzucił mnie nieznacznie do góry, tak, żebym mogła opleść nogi naokoło jego brzucha. Jedną ręką złapał mnie pod pupę, a drugą wplątał w moje włosy. Przytrzymał mnie, kiedy zdejmowałam sweter. Kiedy materiał lądował na podłodze, Drake potknął się i usiadł na skrzyni, na której siedziałam podczas naszej pierwszej rozmowy. Oddychaliśmy ciężko. Chłopak zdjął spodnie i rzucił je pod drzwi. Wstał i położył mnie na skrzyni. Sięgnęłam na plecy. Odnalazłam rękami zatrzask i rozpięłam go zrzucając na podłogę stanik. Drake przesunął palcami po moim brzuchu, a kiedy dotarł do spodni, praktycznie je ze mnie zdarł. Zostaliśmy w samej bieliźnie, która chwilę potem też leżała nie wiadomo gdzie, rzucona za plecy. Palce chłopaka błądziły po moich udach, kiedy nagle poczułam je w sobie. Drgnęłam zaskoczona, ale po chwili poczułam słodką rozkosz wypełniającą moją głowę. Wygięłam się w łuk. Drake zaczął w tym momencie poruszać ręką. Otworzyłam usta, a z nich wydobył się jęk. Oddychałam ciężko.
 -Poczekaj.. - szepnęłam kładąc dłoń na ręku chłopaka. Wyjął ze mnie palce, a ja usiadłam z niejakim trudem, powstrzymując ruch bioder. Wyciągnęłam jedną rękę, drugą zakładając włosy za ucho. Chłopak westchnął zdziwiony kiedy liznęłam jego członka. Poruszyłam dłonią raz, drugi, trzeci.. Wtedy włożyłam go do buzi. Przeciągnęłam po nim ustami w górę i w dół. I tak kilka razy. Drake położył mi dłoń na głowie. Usłyszałam jego zduszone jęki. Odsunęłam się i wyprostowałam plecy. Uśmiechnęłam się kiedy chłopak spojrzał na mnie z pożądaniem. Wiedziałam, że ja patrzę na niego tak samo. Położyłam się z powrotem na skrzyni i wyciągnęłam ramiona do Drake'a. Położył jedną rękę obok mojego brzucha, drugą pogłaskał mnie po policzku. Pocałował mnie i pchnął biodrami w tym samym czasie. Sapnęłam mu w usta.
 -Ktoś ci kiedyś mówił, że seksownie jęczysz? - wyszeptał mi na ucho. W odpowiedzi zajęczałam głośno. Wbiłam palce w plecy Drake'a. Poruszał się miarowo coraz szybciej, z coraz większym pożądaniem malującym się na jego twarzy.
 -Dra-a-ake... AH! - jęknęłam przeciągle.
 -Maya.. - szepnął mi na ucho i w tym momencie poczułam ciepło rozlewające się w moim brzuchu. Drake opadł na mnie i zaśmiał się cicho. - Było świetnie...
 -Uhm - potaknęłam. Chłopak wstał i nałożył bieliznę. Czułam, że jestem cała spocona. Usiadłam próbując uspokoić szalejące serce. Po kilku sekundach poddałam się i wstałam naciągając na tyłek majtki. Wzrokiem przesunęłam po mięśniach Drake'a i oblizałam się mimowolnie. Zauważywszy to zawarczał z uśmiechem. Odwróciłam głowę przygryzając wargę. Szukałam wzrokiem czarnego stanika. Nagle zobaczyłam go przed swoją twarzą. Spojrzałam w górę i zobaczyłam twarz Drake'a. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Nałożyłam stanik, a wtedy chłopak oplótł mnie ramionami.
 -Boisz się mnie? - spytał głębokim, trochę zachrypłym głosem. Pokręciłam głową.
 -Nie... Jak mam bać się kogoś kogo kocham? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Jeszcze raz go pocałowałam i wyswobodziłam się z jego objęć. Odszukałam swoje spodnie i sweter i naciągnęłam je na siebie z niejakim trudem. Spojrzałam na Drake'a. Nasz wzrok się spotkał. Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam do niego rękę. Ujął ją i wyszliśmy ze składzika. Właśnie zaczęła się przerwa i gdy tylko chłopak zobaczył pierwszych ludzi wychodzących ze szkoły, chciał wyrwać dłoń, jednak ja zacisnęłam palce jeszcze bardziej nie pozwalając mu uciec. Po chwili otoczyła nas grupa ludzi przekrzykująca się nawzajem.
 -Czemu chodzisz z nim za rękę?
 -Zostaw ją, palancie!
 -Brutal! Pewnie zmusił ją do czegoś!
 -Czemu idziesz z nim za rękę?!
 -On cię zranił!
 -Przez niego byłaś w szpitalu!
 Przez te wszystkie pytania i fałszywe oskarżenia poczułam, jak na mojej głowie, jedna po drugiej, pojawiają się nabrzmiałe ze złości żyłki.
 -To nie było tak! - wrzasnęłam.
 -A jak? - spytała Debbie wychodząc przed wszystkich. Wzięła się pod boki, a ja odetchnęłam ciężko.
 -Najpierw zacznę od tego, że się zmieniłam. Wtedy Leo zaczął mnie nagabywać, żeby poszła z nim na randkę. Wtedy też zaczęłam się kumplować z Drake'm. Jednak tego dnia, kiedy Leo został pobity, zaciągnął mnie za szkołę i zaczął się wydzierać, że przeze mnie Drake zaniedbuje swój gang i użyła ich kryjówki do spotykania się ze mną. Kiedy chciał mnie uderzyć.. Leo, oczywiście, Drake go powstrzymał. Nie wiem czemu, ale wtedy nie był sobą, nie panował nad swoją siłą... Dalej nie pamiętam nic, co stało się po tym jak złapałam go za ramiona.. - powiedziałam głośno i wyraźnie, żeby każdy mnie usłyszał.
 -A jak miałem zareagować, skoro rzucał się akurat do ciebie? - usłyszałam burknięcie. Spojrzałam w górę i co zobaczyłam? Czerwoną twarz Drake'a. Wszyscy zamarli. Debbie zaczęła się śmiać. Klepnęła mojego ukochanego po ramieniu.
 -A jeśli jej coś zrobisz, to spotkasz się z moimi paznokciami - warknęła. Zdziwiona spojrzałam na swojego najgorszego wroga. -No co? - spytała. - Do tej pory myślałam, że masz mnie gdzieś, i że patrzysz na mnie z góry, więc ci dokuczała. Mówiąc nawiasem to cię nawet lubię. Poza tym, nie lubię patrzeć jak dziewczyny płaczą przez chłopaków.
 Zaśmiałam się, ale zagłuszył mnie donośny śmiech Drake'a.
 -Prędzej ty ją zranisz niż ja - warknął do Debbie. Patrzyli na siebie przez chwilę, ale potem spojrzeli na mnie i moją uśmiechniętą buzię. W oknie szkoły zobaczyłam Taylor stojącą z nosem przy szybie. Pomachałam jej. Odmachała mi i poszła rozmawiać z nauczycielem. Byłam szczęśliwa. Nareszcie byłam cholernie szczęśliwa. Ludzie przepuścili mnie i Drake'a. Poszliśmy do mnie do domu. Może to za wcześnie, może to wszystko dzieje się za szybko, ale dla mnie to nie miało żądnego znaczenia. Mimo, że znam Drake'a dopiero trzy tygodnie, kochałam go bardzo mocno.
 Siedziałam u siebie w pokoju rozmyślając nad całym czasem spędzonym z chłopakiem. Drake był już w łazience. Bogom dziękowałam, że Emi nie było akurat w domu.
 -Maya! - zawołał z łazienki. Zerwałam się z łóżka i przebiegłam przez korytarz.
 -Co? - spytałam stojąc obok drzwi, które otworzyły się nagle i zostałam wciągnięta do środka. - Co do...?
 -Chciałbym się z tobą wykąpać.. - mruknął mi na ucho, oplatając ramionami moją szyję. Oparł głowę na ramieniu. nie miał już koszulki. Westchnęłam wyplątując się z uścisku. - Wykąpiemy się? Razem?
 Przekręciłam klucz w drzwiach i ściągnęłam sweter przez głowę.
 -Okej - powiedziałam. Rozebraliśmy się do naga. Drake wszedł do wanny, kiedy ja zmywałam makijaż. Wanna była już pełna kiedy wskoczyłam na miejsce naprzeciwko chłopaka. Podkuliłam kolana pod brodę i tak usadowiona uśmiechnęłam się do Drake'a.
 -Usiądź mi na kolana - powiedział klepiąc się po udach. Pokręciłam głową trochę zawstydzona. Wtedy chłopak klęknął i opierając się na rękach, zbliżył swoją twarz do mojej. - Ale ja cię tak ładnie proszę...
 Zaśmiałam się. Nie wiedziałam, że Drake ma też taką stronę. Teraz był potulny, miły, słodki.. Włosy opadły mu na kark przylegając do skóry. Przypomniałam sobie jak szeptał moje imię.
 -Czemu ja? - spytałam nagle. Zdrętwiałam na chwilę, ale zaraz potem uśmiechnął się łagodnie.
 -Bo jesteś kobieca, silna, ale potrafisz być delikatna.. Bo jesteś tym kim chcesz być. Bo jesteś Mayą i nie boisz się nią być. Ja wtedy, kiedy dałaś popalić starszym kolesiom, którzy gnębili małego chłopczyka o złotych oczach, a potem dałaś mu swojego lizaka - powiedział głaszcząc mój policzek. Zarumieniłam się mimowolnie.
 -Skąd to wiesz? Oprócz mnie i Emi nikt o tym nie wiedział - burknęłam, ale chwilę potem spojrzałam w oczy chłopaka. "Złote oczy.."
 -Widzę, że zrozumiałaś - szepnął i pocałował mnie czule. Nagle poczułam, że jego palce jeżdżą po moim udzie, i że zjeżdżają coraz niżej, w dół. Pocałował mnie w szyję. W tej chwili usłyszeliśmy trzask drzwi.
 -Już jestem! - krzyknęła Emi z dołu. Wstałam szybko, wytarłam skórę do sucha i nałożyłam swoje domowe ciuchy. Zbiegłam na dół.
 -Hej. Wiesz jak bardzo cię kocham, prawda? - powiedziałam wpadając do kuchni.
 -No wiem. Co zmalowałaś? Muszę tłumaczyć się przed kimś? - spytała siostra odkładając zakupy na stół. Pokręciłam głową, a ona od razu się rozluźniła. - No.. Co się stało?
 -Zaraz wracam - szepnęłam biegnąc na górę. Wyciągnęłam z szafy taty koszulkę i dresy. Zaniosłam je Drake'owi, a on się w nie ubrał. Wyglądał słodko, ale nie miałam teraz czasu go podziwiać. Westchnęłam głęboko. Chłopak wziął mnie za rękę. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Zeszliśmy na dół. Przed drzwiami kuchni kazałam Drake'owi stanąć za ścianą. - Zakochałam się..
 -To świetnie! - zawołała Emi podskakując do góry, ale uspokoiłam ją. Usiadła zaniepokojona.
 -Zakochałam się z wzajemnością, choć jeszcze tego nie usłyszałam.. Nie usłyszałam tych słów, ale czuję tę miłość.. -wzięłam głęboki wdech. - Emi.. Poznaj Drake'a.
 -Dzień dobry - powiedział wchodząc do kuchni. Po minie siostry wywnioskowałam, że jest w porządku.
 -Cześć - powitała go Emi z uśmiechem. Potem całą trójką rozpakowaliśmy zakupy i usiedliśmy do stołu.
 -No więc.. Mogę ci mówić Drake? - spytała Emi. Chłopak kiwnął głową. - Jestem siostrą Mayi. Opiekuję się nią kiedy naszych rodziców nie ma. A nie ma ich bardzo często, więc głównie to ja sprawuję nad nią opiekę. Rozumiesz?
 -Tak, proszę pani - powiedział potulnie. Wybałuszyłam oczy. Drake był taki słodki w tamtej chwili, że mogłam rzygać cukrem.
 -Kochasz ją? Ochronisz ją w razie potrzeby? - spytała wskazując mnie. Chłopak pokiwał głową. Emi westchnęła i rozpromieniła się. - Tyle mi wystarczy. Idźcie do siebie..
 Wstaliśmy i wyszliśmy z kuchni trzymając się za ręce.
 -Och! Jeszcze jedno! - powiedziała Emi. Odwróciliśmy się przodem do siostry. - Masz tu na następny raz - Emi położyła coś w ręku Drake'a. Otworzył dłoń, a w środku leżał kondom. Siostra mrugnęła do nas i poszła do siebie. Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani i wybuchnęliśmy śmiechem. Poszliśmy do mojego pokoju. Kiedy w telewizorze leciał tandetny film, ja siedziałam na łóżku z suszarką w ręku i suszyłam miedziane kłaki Drake'a. On co jakiś czas mruczał zadowolony. Po piętnastu minutach jego włosy były już suche, a on wstał zepchnął mnie na podłogę i zabrał z ręki suszarkę.
 -Usiądź. Teraz ja cię wysuszę - uśmiechnął się szeroko. Z moim sianem nie poszło już tak szybko. Siedzieliśmy jakąś godzinę i dopiero były w miarę suche. Wyszliśmy na balkon. Drake wyjął ze swojej kurtki paczkę papierosów i zapalił jednego.
 -Też mogę? - zapytałam wyciągając rękę. Chłopak zabrał mi papierosa sprzed dłoni i zaciągnął się mocno. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował wypuszczając cały piekący dym prosto w moje usta. Zakaszlałam kiedy wreszcie udało mi się wyrwać z uścisku.
 -Chcesz jeszcze? - spytał Drake śmiejąc się. Pokręciłam głową.
*
 Grudzień. Chodzimy ze sobą już dwa miesiące, podczas których dowiedziałam się, że Drake stracił rodziców i brata w wieku 12 lat. Ja powiedziałam mu, że moi ciągle gdzieś jeżdżą.. Chłopak wciąż przesiadywał u nas. Nie, żeby mi to przeszkadzało.. Wreszcie trzeciego dnia tego pięknego miesiąca spadł śnieg. Wiem, bo jest bardzo wcześnie, a mnie już słońce po oczkach bije.
 -Cześć, kochanie - usłyszałam szept. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Drake'a. Uśmiechnęłam się szeroko.
 -Hej..  - zaśmiałam się siadając na łóżku. Przeciągnęłam się leniwie i westchnęłam ciężko. - A czy ty wiesz już co będziemy dziś robić?
 -Nie - odpowiedział zdziwiony kiedy wstałam, narzuciłam na siebie bluzę i wyszłam z pokoju. Wróciłam z puchową kurtką i ciepłymi spodniami.
 -Idziemy na wojnę! - zawołałam biegnąc do łazienki. Umyłam się i nałożyłam przygotowane wcześniej, puchowe ubranko. Drake tymczasem poszedł do łazienki na dole. Teraz stał już przed domem i czekał aż znajdę swoją czapkę i rękawiczki.
 -Masz moje! - zawołał rzucając mi części garderoby. Złapałam je i pokręciłam głową. Nałożyłam ciepłe, podszyte sztucznym futerkiem buty i wybiegłam na śnieg. Stanęłam przy Drake'u i wspięłam się na palce. Posłusznie się schylił, a ja nasadziłam mu czapkę na głowę i pocałowałam go w nos.
 -Już znalazłam. - zaśmiałam się pokazując swoje rękawiczki i czapkę. Chłopak popchnął mnie na śnieg, a sam upadł obok. -Hej! - zaśmiałam się wstając szybko.
 -Kocham cię - powiedział Drake też wstając. Uśmiechnęłam się. - Jutro do szkoły trzeba iść.. Są egzaminy półroczne..
 -Nie chce mi się - jęknęłam. -Ale trzeba.. - uśmiechnęłam się. Nagle poczułam wibracje komórki. Szybko ściągnęłam rękawiczkę i odebrałam telefon. - No hej Emi..
 -Cześć.. Słuchaj.. Jestem teraz na lotnisku. Rodzice wracają na ten miesiąc. Potem musimy wyjechać razem z nimi, więc przygotuj się na pożegnanie Drake'a. - mówiła szybko i bez ładu.
 -Ej.. Czemu teraz to mówisz? Czemu przez telefon? - zdrętwiałam przerażona perspektywą opuszczenia chłopaka.
 -Bo chciałam, żebyś wiedziała wcześniej. Oni powiedzą ci dopiero jutro.. Dobra muszę kończyć.. Pa - szepnęła i rozłączyła się. Spojrzałam na telefon zdziwiona.
 -Maya.. Co się stało? - spytał Drake stając nagle przy mnie. - Co się stało? Nie płacz, hej..
 Dotknęłam swojego policzka. Był mokry.
 -Za miesiąc się wyprowadzam - szepnęłam sama w to nie wierząc. Chłopak zdrętwiał.
 -Nie możesz zostać tu z Emi? Może rodzice pozwoliliby zamieszkać z jakimś innym krewnym tutaj? Albo może u mnie byś zamieszkała? - pytał zdenerwowany. Pokręciłam głową i spojrzałam na Drake'a. Szara rzeczywistość walnęła mnie niczym rozpędzony tir. On nie jest jakimś super bohaterem. Jest zwykłym chłopakiem, który boi się stracić ukochaną osobę. Nie ma rodziców, tylko mnie i niektórych ludzi ze szkoły. Mimo, że go kocham nie mogę być z nim cały czas. Muszę chodzić na lekcje, muszę pomagać w domu. Kiedyś nasze drogi się rozejdą. Kiedyś może nadejść zbyt szybko. Kiedy rodzice wrócili z Australii, wiedziałam, że to był koniec. Może i są wyrozumiali, ale nie pozwolą mi wyjść z domu widząc kogo kocham i z kim jestem.. - Hej, Maya.. Czy to nie są twoi rodzice? - spytał nagle Drake. Przykleiłam się do niego, pocałowałam go i spojrzałam na niego mokrymi od łez oczami.
 -Nie ważne co teraz powiem, wiec, że cię kocham - powiedziałam powstrzymując łzy. Pokiwał głową, a ja pobiegłam do samochodu rodziców z każdym krokiem zbliżając się do końca.

***

 I jak? podobało się? ;)
Następna notka będzie ostatnią z "My sweet beast ♥"
 Będę za tym tęsknić ;-;
No nie ważne xD
Przez jakiś czas będzie samo yaoi i shounen ai (miłość między facetami) ♥
Słodkie jak cholera.
Kiedy je czytam, to rzygam watą cukrową.. ;-;
So sweet xD
Dobra.. Kończę na dziś..
Nie wiem, czy zdążę napisać opowiadanie-niespodziankę przed świętami, ale postaram się. ;)
A skoro nie wiem czy zdążę napisać coś przed świętami, to napiszę to teraz...
Wesołych świąt! *<<<=
Tamto miała być choinka ;-; 
Dobra.
Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!
Idę sprzątać dom ;-;
papa ♥♥♥♥♥♥

niedziela, 8 grudnia 2013

My sweet beast ♥ część 2

Znów tutaj <3 gohohohohho
Taki dziwny śmiech xD
NO to co?
zaczynamy :)

*

W autobusie ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Taylor uśmiechała się szeroko. Znamy się już od trzynastu lat. Wiedziałam, że będzie zadowolona z mojej zmiany. Wysiadłyśmy z autobusu, a moja przyjaciółka wzięła moją dłoń i ścisnęła ją delikatnie dodając mi otuchy. Uśmiechnęłam się do niej i poszłyśmy do szkoły ramię w ramię. Weszłam przez dwuskrzydłowe drzwi i z zadowoleniem zauważyłam, że ludzie patrzą w moją stronę.
 -Hej Taylor - przywitała się Debbie podchodząc do nas. - Nareszcie nie ma przy tobie tej kurduplowatej, małej jędzy. Kim jest twoja nowa koleżanka?
 -To jest... - zanim Taylor cokolwiek udało się powiedzieć, dostała ode mnie dyskretnego kuksańca w żebra.
 -Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami - wtrąciłam biorąc Taylor pod ramię. Porozumiałyśmy się wzrokiem. Przyjaciółka zrozumiała o co mi chodzi. Chciałam się pobawić.
 -Śliczna jesteś - powiedziała blondynka dotykając moich włosów. - Gdybyś przemalowała się na blond i nałożyła sweterek i legginsy, byłabyś całkowicie piękna.
 -Dzięki, ale wczoraj malowałam włosy. Dziś pierwszy raz od czterech lat mam na sobie coś innego niż rozciągnięta bluza i za duże dresy, więc odwal się łaskawie.. - warknęłam trzymając nadgarstek blondi.
 -Kim ty jesteś, żeby się tak do mnie odzywać? -spytała zabierając rękę i patrząc na mnie z góry.
 -Jestem Melon. Nie miło mi - warknęłam idąc do swojej szafki. Chwilę później zadzwonił telefon. Odebrałam warcząc cicho, że zabiję kiedyś tą Debbie.
 -Kogo chcesz zabić? - spytał ziewając.
 -Nikogo ważnego - powiedziałam natychmiastowo zmieniając ton głosu na miły. - Mam przyjść?
 -Tak, ale nie do składziku. Stań za drzewem z tyłu szkoły - powiedział i rozłączył się. Popędziłam w wyznaczone miejsce jak torpeda. Kiedy zdyszana stanęłam za drzewem, zauważyłam, że Drake'a otacza sześciu czwartoklasistów. Rzucili się na niego, ale on pokonał ich bez najmniejszego problemu. Drgnęłam, gdy odwrócił się w moją stronę. Kiwnął ręką na znak, że mam do niego podejść. Postawiłam kilka niepewnych kroków, ale widząc minę chłopaka podeszłam do niego żwawo.
 -Spójrz - powiedział wskazując na poobijanych starszaków. - Dlatego mówiłem, że mnie nienawidzisz. Wczoraj w powiedziałaś, że się nie boisz. Boisz się?
 -Czego? - spytałam nieco drżącym głosem.
 -Mnie - odparł. Pokręciłam głową, a on zdziwiony kazał mi odejść. Przechodząc obok dużej szyby, zobaczyłam jak bardzo nie pasują do mnie ciuchy, które miałam na sobie. Machnęłam ręką na pierwszą lekcję i pobiegłam do domu.
 -Emi! - krzyknęłam od progu. Siostra wychyliła się z kuchni.
 -Ty nie w szkole? - spytała zdziwiona. Pokręciłam głową.
 -Mogę wziąć coś z szafy mamy? Jak myślisz? - spytałam i uradowana pobiegłam na górę kiedy Emi kiwnęła głową. Nałożyłam zwykłą, białą koszulę, na to szary sweterek, a na pupę wciągnęłam tylko trochę za duże dżinsy. Trampki mi się podobały, więc je zostawiłam.
 Pobiegłam z powrotem do szkoły. Na przerwach zaczepiali mnie chłopcy mówiąc, że jestem ładna, i że zapomną kim byłam jeszcze wczoraj, jeśli będę z nimi chodzić. Za każdym razem odpowiadałam, że dziękują, ale po bułki wolę chodzić sama. Jeden nawet zaproponował mi seks. Wszystkim odmawiałam. Dziewczyny patrzyły w moją stronę coraz bardziej zawistnie.
 Po kilku dniach byłam bardziej popularna niż Debbie. Tuż przed pierwszą lekcją zaczepił mnie ten sam chłopak, który przez ostatnie kilka dni próbował mnie poderwać.
 -To co? Namyśliłaś się? - spytał opierając się nonszalancko o ścianę.
 -Mówiłam już, że nie będę z tobą. Poddaj się Leo.. - powiedziałam wymijając go. Zostaliśmy już sami na korytarzu i jak najszybciej chciałam pójść do swojej klasy. Usłyszałam tylko cichy syk. Poczułam, że lecę do tyłu i wpadam w ramiona Leo. Zatkał mi usta dłonią i poprowadził na tyły szkoły. Tam pchnął mnie brutalnie na ziemię.
 -Czego ty ode mnie chcesz? - spytałam przerażona kuląc się przy ścianie.
 -Od ciebie nic... - warknął wyraźnie wkurzony. - Mam coś do Drake'a, a ty wydajesz się wiele dla niego znaczyć.
 -Nieprawda... - szepnęłam ze łzami w oczach. - Ja mu tylko chodziłam kupować drugie śniadanie...
 -Nie pieprz! - wrzasnął Leo robiąc krok w moją stronę. Podskoczyłam z piskiem. Pierwsza łza pociekła po moim policzku. - Od kilku pieprzonych dni zaniedbuje swój gang, żeby przesiadywać z tobą w NASZEJ bazie!
 -Przepraszam. Nie wiedziałam... - chlipnęłam co jeszcze bardziej wkurzyło chłopaka. Chwycił mnie za sweter i pociągnął do góry. Zacisnęłam szczękę w oczekiwaniu na cios. Zamknęłam oczy kiedy wziął zamach. W tym momencie padłam na ziemię, bo Leo puścił moje ubranie. Drake wykręcał chłopakowi rękę do tyłu. Coś chrupnęło, a twarz Leo wykrzywił grymas bólu. Sekundę potem wrzasnął. może i nie jestem znawcą, ale chyba miał złamaną rękę i wybity bark. Skuliłam się pod ścianą, kiedy Drake obrócił mniejszego chłopaka w swoją stronę i zaczął go okładać pięściami tuż przed moimi oczami. Włosy spadły mu na czoło tak, że zasłoniły prawie całą twarz. Kiedy wreszcie zobaczyłam oczy Drake'a zrozumiałam, że nie należą już do niego. Przez chwilę pomyślałam, że wściekłość zaraz rozsadzi chłopaka od środka.
 -Drake.. Przestań - szepnęłam podnosząc się na drżących nogach. Na pięściach chłopaka skrzyła się już krew. - Przestań - szepnęłam podchodząc do niego. Wyciągnęłam ręce i złapałam go za ramiona - Przestań! - wrzasnęłam płacząc głośno. Najpierw poczułam otępienie, potem ból, a na koniec - nie czułam już nic...
*            *          *
 -Witaj, śpiąca królewno - powitał mnie doktor, kiedy otworzyłam oczy.
 -Gdzie ja jestem? - spytałam zachrypłym głosem. Lekarz wytłumaczył, że mam  obrzęk głowy i nosa oraz, że to nic poważnego, ale muszę zostać pod obserwacją. Zgodziłam się na to. Wtedy do sali weszła zapłakana Emi. Podeszła do łóżka i pogłaskała mnie po głowie. Uśmiechnęłam się niemrawo. Porozmawiałyśmy trochę. W gruncie rzeczy to Emi cały czas coś mówiła, a ja potakiwałam lub śmiałam się w odpowiednich momentach.
 -Przyniosłam trochę twoich rzeczy. Nie będę mogła przyjść jutro w dzień. Pracuję, ale postaram się wpaść wieczorkiem - powiedziała całując mnie w czoło. Zaraz po tym, wyszła. Nareszcie mogłam odpocząć.
 Niedane mi było wypocząć długo. Co chwile przychodzili lekarze, pielęgniarki i sprawdzali coś na monitorze obok łóżka.
 Za kilka minut miały skończyć się godziny odwiedzin. Nie licząc Emi, Taylor i pracowników szpitala, przyszło do mnie około piętnaście osób. Westchnęłam przewracając się na bok. Byłam teraz tyłem do drzwi. Niech lekarze myślą, że zasnęłam. Miałam ich dość. Chciała pomyśleć. Chciałam przypomnieć sobie czemu tu jestem. Co się stało kiedy złapałam ramiona Drake'a? Jak czuje się Leo? Czy ze mną na pewno wszystko jest w porządku skoro nie pamiętam ostatnich sekund przed straceniem przytomności? Te pytania tłukły mi się po głowie. Warknęłam zrezygnowana, nie mogąc przypomnieć sobie wszystkich wydarzeń z wczorajszego dnia.
 Przez kolejne dni przychodziła tylko Taylor. Nawet Emi nie miała dla mnie czasu. Musiała pracować. Nawet kiedy była przy mnie Taylor, czułam, że czegoś mi brakuje. Kiedy byłam sama, wciąż wpatrywałam się w wyświetlacz komórki.
 W dniu wypisania mnie ze szpitala, opowiedziałam Taylor o Drake'u. Przyjęła to zareagowała łagodniej niż się spodziewałam.
 -Wiesz co? - spytałam następnego dnia, gdy byłyśmy już przed bramą szkolną. -Chyba go kocham - mruknęłam. Kiedy weszłyśmy do sali spodziewałam się znów wystawionej nogi spod ławki, uszczypliwych komentarzy i krzywych spojrzeń. Myliłam się. Nagle i niespodziewanie znalazłam się w górze, niesiona przez dwóch chłopaków ze szkolnej drużyny rugby. Spojrzałam przerażona na Taylor, ale ona uniosła tylko oba kciuki i ruszyła na swoje miejsce. Kiedy rugbyści postawili mnie na ziemi koło mojej ławki, każdy uścisnął mi dłoń i wyszli z klasy. Oniemiała usiadłam na krześle. Przede mną na ławce pojawiło się nagle ślicznie pachnące ciasto. Podniosłam głowę i oniemiałam widząc miło uśmiechniętą Debbie i jej zastęp służek  z drużyny cheelreaderek. 
 -Jesteś niesamowita - powiedziała puszczając do mnie oczko i odeszła. Przy mojej ławce nagle wyrósł Leo.
 -Dzięki - powiedział, a raczej burknął chłopak. Popatrzyłam na jego podbite oko, rozciętą wargę, szwy na ręku i ramie wiszące na temblaku. Kiwnęłam głową, a wtedy on wyszedł z sali szybkim krokiem. Wstałam i odprowadzana co najmniej dziesiątką spojrzeń, wyszłam z Taylor na korytarz.
 -Co się tu dzieje? - spytałam szeptem. Przyjaciółka spojrzała na mnie zaskoczona.
 -Nie wiesz? - spytała patrząc na mnie jakbym była z Wenus. Pokręciłam głową i opowiedziałam jej to co pamiętałam z tamtego dnia. Taylor uśmiechnęła się. - Musisz mieć częściową amnezję. Słuchaj uważnie. Ktoś nakręcił jak trzymasz kurczowo ramiona Drake'a, ale on walnął cię z główki z nos. Odleciałaś do tyłu i uderzyłaś głową o kant ogrodzenia klombu, ale zaraz wstałaś, złapałaś Drake'a za ramię , odwróciłaś i tak mocno przyłożyłaś mu w twarz, że aż upadł na ziemię. Nadal siedział zamroczony, kiedy ty wzięłaś Leo na plecy. Ludzie powybiegali z klas zaalarmowani twoim krzykiem.. A krzyczałaś, bo przycięłaś sobie rękę drzwiami. Kiedy nie było już jak przejść przez tłum ludzi, zachwiałaś się i upadłaś na twarz. Teraz jesteś bohaterką - uśmiechnęła się przyjaciółka. Od dobrej chwili stała z rozdziawionymi ustami i oczami wychodzącymi z orbit.
 -Och.. - to było jedyne co teraz dałam radę z siebie wydusić. Wyjęłam komórkę i wybrałam JEGO numer, zostawiając Taylor samą na korytarzu. Wybiegłam ze szkoły. Rozejrzałam się naokoło.
 -Co chcesz? - spytał ponuro wreszcie odbierając telefon.
 -Gdzie jesteś? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
 -Tam gdzie zawsze, a co? - ziewnął. Bez zbędnych tłumaczeń rozłączyłam się i popędziłam do składziku. Wpadłam do środka odbijając się jednocześnie od klatki piersiowej Drake'a. - Jak możesz rozłączać się bez odpowiedzi na.. Co ty robisz? - przerwał swój wywód patrząc jak podsuwam do niego krzesło. Wspięłam się na nie i spojrzałam chłopakowi prosto w oczy. Chwyciłam jego twarz w dłonie i obróciłam nią na wszystkie strony. Po chwili odetchnęłam z ulgą.
 -Jak dobrze.. Nie masz żadnego siniaka - westchnęłam przykładając rękę do piersi. Drake stał zdziwiony i zdrętwiały jak słup. Uśmiechnęłam się. Zeszłam z krzesła i odstawiłam jej na miejsce. - To ja już pójdę. - powiedziałam kierując się ku drzwiom, które za sprawą długiej ręki chłopaka, zamknęły mi się przed nosem. Odwróciłam się przodem do chłopaka.
 -Nigdzie nie pójdziesz - warknął podchodząc bliżej. Nie bałam się. Nie odsunęłam się.. Bo wiem, że..
 -Nic mi nie zrobi - szepnęłam sama do siebie. Podniosłam głowę. Drake ujął moją brodę i zbliżył się do mnie. Jego twarz była tylko kilka centymetrów od mojej. Uśmiechnął się.
 -U ciebie też nie widzę śladów - szepnął drugą ręką dając mi prztyczek w nos. Wspięłam się na palce i dotknęłam ustami warg Drake'a. Były ciepłe, miękkie i smakowały jak jagody. Odsunęłam się. - Co ty...?
 - Kocham cię - zaśmiałam się. Drake zesztywniał. Mój uśmiech zrzedł. Westchnęłam ciężko i odwróciłam się podchodząc do drzwi. Nacisnęłam klamkę. Nagle nad moją głową, z wielkim hukiem, otwarta dłoń chłopaka zderzyła się z drzwiami. Przestraszona odwróciłam głowę, ale przestałam się bać widząc wyraz oczu Drake'a.
 -Nigdzie nie pójdziesz - wyszeptał znowu. Pocałował mnie. Ten pocałunek był dłuższy i głębszy niż tamten. Uśmiechnęłam się między całusami. Wiedziałam, że Drake na tym nie poprzestanie...


***

I jak? *o*
Jak dla mnie - BOMBA! 
Kooooocham!
Och!
I ostrzegam lojalnie.
Następna część będzie bardziej..
Na ostro?
Dla dorosłych?
hahahaha
nie.
będzie scena seksu. 
tyle powiem.
a teraz.
lecę spać <3
papaszky ;D

piątek, 6 grudnia 2013

My sweet beast ♥

No więc..
Czas na wyjaśnienia.
Jestem yaoistką..
Jeśli ktoś był na moim profilu na Asku, to o tym wie <3
I na pomysł na tech shota wpadłam przy czytaniu yaoi xD
tag bardzo dziwna ;-;

*

-Maya! Chodź już! Spóźnimy się! - zawołała moja jedyna przyjaciółka, Taylor. Przyspieszyłam kroku, ściskając w ramionach zeszyty. Patrzyłam ciągle w dół, zerkając pobieżnie gdzie idę. Słyszałam te szepty. Dziewczyny mnie nienawidzą, chłopaków wkurzam jeszcze bardziej, więc nie zdziwiłam się kiedy ktoś akurat po tym jak weszłam do klasy, wystawił nogę spod ławki. Zgodnie z przewidywaniami wszystkich, poleciałam na podłogę. Taylor zaraz była przy mnie.
-Oj! Taylor! Zostaw ją i chodź do nas! - zawołała Debbie, blond włosa piękność w obcisłym sweterku z ogromnym dekoltem. Przeciągnęła dłonią po obcisłych biodrówkach. Taylor prychnęła i pociągnęła mnie za ramię.
-Chodź już - szepnęła i poszłyśmy do ławki. Kiedy Taylor szła przede mną, nikt nawet nie odważył się poruszyć w moim kierunku. Usiadłam bezpiecznie w ławce i uśmiechnęłam się nieśmiało do przyjaciółki. Ona odwzajemniła uśmiech i wróciła do swojej ławki. Zaczęła się lekcja. Żaden nauczyciel nie zwracał mi uwagi, kiedy nie słuchałam na lekcji. Nikt nie zwracał na mnie wtedy uwagi. Żaden nauczyciel nie czepiałby się nawet kiedy wyszłabym z sali. Wszystko dlatego, że mam najlepsze oceny ze wszystkich przedmiotów oprócz wychowania fizycznego.
Spojrzałam na tablice i podparłam ręką głowę. Siłą powstrzymałam się od westchnięcia zniecierpliwienia. Temat, który był dziś pierwszy raz w naszej klasie, przerobiłam już dwa miesiące temu. Otworzyłam zeszyt na środku i zaczęłam mazać po kartce. Po kilku minutach zaczęłam wypisywać rzeczy, które o sobie wiem. Pięć minut przed końcem lekcji spojrzałam na swoje koślawe pismo i zaczęłam to czytać.

Maya Johanson
160 cm wzrostu
43,5 kg wagi
prawie nikt nie widział mojej twarzy
noszę rozciągnięte ciuchy po mojej otyłej siostrze
nienawidzę swoich piersi
są za duże
mam wiecznie rozczochrane włosy
mają kolor mokrej, sosnowej kory
jestem szczupła
nosze buty w małym rozmiarze
kocham patrzeć w niebo
nienawidzę się bać
nienawidzę horrorów
nienawidzę bijących się ludzi
nienawidzę kryminałów
jestem bojaźliwa
jestem ciotą, frajerką i ostatnią idiotką
I MAM TEGO DOŚĆ

Westchnęłam i wstałam zaraz po dzwonku. Szłam powoli popychana i trącana. Nagle tłum przede mną rozstąpił się. Wspięłam się na palce by zobaczyć powód tego nagłego zamieszania. Jednak ja byłam jedyną, która chciała zobaczyć co się stało. Straciłam uwagę i zostałam wypchnięta na sam przód. Spojrzałam w górę. Chłopak był bardzo umięśniony. Jego miedziane, przydługie włosy poruszały się za każdym razem kiedy stawiał następny krok. W uszach miał dużo kolczyków. W ustach też miał jeden, z którego ciągnął się cienki łańcuszek do kolczyka w uchu. Spojrzał na mnie. Przez chwilę wydawało mi się, że patrzę na groźnego lwa. W tym momencie odwrócił wzrok, a ja upadłam na ziemię. Moje zeszyty były kopane coraz dalej i dalej przez korytarz.
-Dość tego! - wrzasnęła Taylor. Wszystko zamarło. Wszystko oprócz groźnego chłopaka. Schylił się po zeszyt leżący najbliżej niego i wrócił do mnie leniwym krokiem. Drgnęłam przestraszona. Położył moje rzeczy przede mną i poszedł z powrotem w swoją stronę. Dziewczyny zaczęły szeptać między sobą. Wstałam szybko i zbierając swoje rzeczy usłyszałam jak Debbie mówi:
-Może i jej nie lubię, ale żal mi każdej dziewczyny, która musi spotkać się ze wzrokiem Drake'a..
Wstrzymałam oddech. To TEN Drake. Ten, o którym mówią, że nie umie zrobić nic dobrze. Nic oprócz zniszczenia ci życia. Szybko uciekłam z miejsca zdarzenia i schroniłam się w łazience. Za mną pobiegła Taylor. Zamknęłam się w kabinie.
-Maya. Wyjdź proszę cię.. - wyszeptała.
-Nigdzie nie idę.. - powiedziałam kuląc się.
-Dobra.. Wiem jak uparta jesteś.. Ja idę na lekcje. Nic sobie nie zrób - powiedziała pukając w drzwi. Mruknęłam, że może być tego pewna. Wtedy sobie poszła. Poczekałam na dzwonek i wyszłam na korytarz. Schowałam swoje książki do szafki i wyszłam ze szkoły. Nałożyłam na głowę kaptur i poszłam przed siebie.
 Chodziłam po sklepach patrząc na piękne czarne, obcisłe koszulki. Zwinęłam dłoń w pięść słysząc ukrywany śmiech. Spojrzałam ukradkiem za siebie. Tak jak myślałam. Tak jak moje rówieśniczki, starsze kobiety też się ze mnie śmiały. Uśmiechnęłam się wkurzona. Zacisnęłam pięści, mocno wbijając paznokcie w swoją dłoń. Wyszłam ze sklepu i poszłam szybkim krokiem w stronę szkoły. Wbiłam wzrok w ziemię i szłam nie zwracając uwagi na nic innego niż moje myśli. Nie zauważyłam kiedy z naprzeciwka nadjechał samochód. Usłyszałam dźwięk klaksonu, piszczenie opon i czyjeś szybkie kroki. Przez chwilę poczułam, że lecę, a po chwili uderzyłam o ziemię. Otworzyłam dotąd zaciśnięte powieki. Spojrzałam w górę.
-Później mi podziękujesz - szepnął mi na ucho wstając i odbiegając w przeciwną stronę. Podniosłam się na łokciach zamroczona. Nade mną pochylił się kierowca auta i spytał czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową i wstałam. Poszłam wolnym krokiem do szkoły, ale zaraz za bramą czyjeś ręce złapały mnie w talii i podniosły do góry. Pisnęłam cicho, ale ktoś kto mnie złapał, zamknął mi usta ręką. Zamknęłam oczy. Wierzgałam nogami próbując się wyrwać.
-Lepiej się nie ruszaj - usłyszałam warknięcie. Sparaliżowana strachem pozwoliłam zanieść się do składziku i posadzić na jakiejś skrzynce. Uchyliłam powieki. Było ciemno, bardzo ciemno.
-Kim jesteś? - spytałam drżącym głosem.
-Nie wiem, ale wiem za to kim ty jesteś - powiedział głos spod drzwi. Przyzwyczaiłam się już do ciemności. Rozróżniałam kształty, ale nie na tyle, żeby stąd uciec. Kształt pod drzwiami poruszył się i usłyszałam  szelest rozkładanej kartki. - Maya Johanson, 160 cm, 43 i pół kg, nikt nie widział twojej twarzy, masz lub miałaś otyłą siostrę, nienawidzisz swoich dużych piersi, jesteś szczupła, masz rozczochrane włosy koloru kory sosny, masz mały rozmiar buta, jesteś bojaźliwą ciotą, frajerką i idiotką, która nienawidzi horrorów, strachu, mnie i masz tego wszystkiego dość.. - powiedział płynnie. Wzdrygnęłam się kiedy chłopak wstał i podszedł do mnie.
-D-D-Drake - szepnęłam przerażona widząc, że twarz chłopaka jest poważna. - Nie-e.. Nie nienawidzę cię.. Nigdzie tego nie ma.. Jak mogę cię nienawidzić skoro nawet cię nie znam?
-Przestań! - wrzasnął. Drgnęłam zamykając usta. Poczułam, że w moich oczach niebezpiecznie czają się łzy.
-Boisz się? - spytał dotykając dłonią mojego mokrego już policzka. Pokręciłam głową. Wytarłam mokre oczy i uśmiechnęłam się z wysiłkiem.
-Nie boję się. Rób co chcesz - powiedziałam dotykając jego dłoni. Cofnęłam rękę kiedy Drake odsunął się powoli.
-Nienawidzisz mnie. - szepnął. Pokręciłam głową.
-To nieprawda - powiedziałam zbierając się na odwagę by wstać. Zaśmiał się. Podszedł do zasłoniętego okna i pociągnął gwałtownie koc wiszący na kilku gwoździach. Do składziku wlało się ciepłe, pomarańczowe światło zachodzącego słońca. Spojrzałam na poobijaną twarz Drake'a, na jego ubranie poplamione krwią. Syknęłam widząc jego rozciętą dłoń, w której ściskał moją kartkę. Zmusiłam się by podejść do niego i wyciągnąć drżącą dłoń ku chłopakowi, ale on odsunął się gwałtownie. Wyciągnął ku mnie zdrową rękę.
-Daj mi swoją komórkę - powiedział. Spojrzałam w jego lwie oczy i podałam mu swój telefon. Wstukał w niego jakiś numer i wysłał wiadomość. Zatrzasnął klapkę mojej komórki i oddał mi ją.  - Od teraz masz przychodzić tutaj kiedy tylko do ciebie zadzwonię, jasne?
Pokiwałam głową. Drake otworzył drzwi składziku i odsunął się od nich. Zrobiłam krok w stronę wyjścia, ale on znów stanął w przejściu.
-Jutro ubierz się w lepsze ciuchy. Jakieś takie obciślejsze w normalnych kolorach, a nie jakieś szare. I zrób coś z włosami.. Teraz możesz iść - powiedział wyciągając paczkę papierosów. Popatrzyłam na niego. - No co? Jestem już w drugiej klasie liceum. Chyba mogę palić, nie? - pokiwałam głową spanikowana. Wyszłam ze składziku powolnym krokiem, ale za rogiem puściłam się pędem ku szkole. Zabrałam ze swojej szafki tylko niezjedzone drugie śniadanie i popędziłam na autobus. Na przystanku czekałam Taylor. Chciałam jej wszystko powiedzieć, ale nie mogłam. Wiedziałam, że zaraz zaczęłaby rzucać się do niego i kazałaby mu się ode mnie odczepić, ale bałam się o nią.
-Gdzie byłaś? - spytała podejrzliwie patrząc na mój kaptur. Spojrzałam tam gdzie ona i zauważyłam tam krew.
-Prawie mnie potrącił samochód, ale Dra.. jakiś chłopak mnie odepchnął w porę.. - powiedziałam z uśmiechem. Odpowiedziała tym samym. Wsiadłyśmy do autobusu i pojechałyśmy do domu.
*
Stałam w łazience przed lustrem. Wróciłam właśnie ze sklepu z czerwoną farbą do włosów. Wyszłam z łazienki i po cichu podeszłam do szafy mojej starszej siostry. Otworzyłam ją. Moim oczom ukazały się za duże na mnie, szare lub brudnozielone ubrania. Popatrzyłam na nie z nienawiścią i pobiegłam do swojego pokoju. Przed moją szafą stała Emi. 
-Czemu podkradasz mi ciuchy skoro masz tyle fajnych ubrań, a te moje są nijakie. Jesteś ładna, powinnaś nosić to co ci się podoba. We wszystkim byłoby ci ładnie.. - powiedziała z uśmiechem. Popatrzyłam na nią. Teraz była szczupła, śliczna, zadbana. Dopiero niedawno taka się stała. Ciężko pracowała na taką figurę, co trwało całe dwa lata. Uśmiechnęłam się do niej.
-Pomóż mi się zmienić - powiedziałam przytulając się do niej. Pogłaskała mnie po głowie. Poszłyśmy razem do łazienki. Emi pofarbowała mi włosy, a kiedy te wysychały, wybierałyśmy ciuchy na jutro. Ostatecznie padło na czarną bluzkę z długim rękawem, czerwoną koszulkę czarnym słowem "KILL" nadrukowanym na przodzie, czarne, porwane na kolanach rurki i za małe na moją siostrę, dżinsowe trampki. Emi zakazała mi patrzenia w lustro do jutrzejszego wieczora. Kiedy moje włosy trochę już wyschły, Emi obcięła je. Podcięła końcówki, skróciła grzywkę i postopniowała je. Ucałowałam jej oba policzki i poszłam spać.
*
Obudziłam się bardzo wcześnie. Wstałam, umyłam się i  poczesałam swoje czerwone teraz włosy. Zdjęłam piżamę i spojrzałam na swoje znienawidzone piersi. Wyciągnęłam spod łózka pamiętnik i przeczytałam ostatni wpis:
"Nienawidzę ich! Przez nie wszyscy uważają, że Miki chodzi ze mną dla seksu! Nie chcę ich! Czemu muszę być taka cycasta?! Zabierzcie je ode mnie! Kiedyś je sobie odetnę! Zrobię wszystko, mogę nawet się głodzić! Chcę tylko, żeby były mniejsze! Kiedy patrzę w dół nie widzę swoich butów! Nienawidzę ich..."
Uśmiechnęłam się pod nosem. 
-A niech mówią co chcą. To było dwa lata temu. Teraz też ich nienawidzę, ale mogą być moją bronią.. Pokażę im wszystkim, jak bardzo się mylili - zaśmiałam się głośno. Włożyłam najładniejszy stanik jaki miałam. Ubrałam się nie wiedząc nawet jak w tym wszystkim wyglądam, ale miałam to gdzieś. Dekolt w bluzce i koszulce nie był duży, jednak to pięknie podkreślało moje piersi. Kiedyś wyglądałam brzydko, teraz stałam się nową sobą. Emi zrobiła mi lekki makijaż, a kiedy wyszłam przed dom, Taylor już na mnie czekała.
-Co to ma być?- spytała zdziwiona. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Nowa ja.. - powiedziałam patrząc w niebo, którego już dawno nie widziałam.

*

I jak, kochani? Podobało się? :)
Będzie druga część <3
Wiem, że to kochacie xD
Chciałam, żeby to naprawdę był one shot, ale za bardzo lubię się rozpisywać xD
Takie życie ;-;
NO..
Do następnego <3

niedziela, 17 listopada 2013

Crime ♥ (MSDW)

  Siemka wszystkim znów! xD   Ale mam fazę. Oglądam sobie AMV z Black Lagoon, Blood C, Blood +..   Fajne są do nich piosenki <3

  Dobra.. dość o anime. Czas na Oliego <3
  Let's GO!
 
***

  Cześć. Jestem Olivier. Niedawno odkryłem swojego demona i żyję kryjąc swoją moc z wielkim trudem. Do mojej szkoły chodzi grupka osób, które zauważyłem dopiero po poznaniu Hildy. Najbardziej rzuciła mi się w oczy czerwonowłosa, wysoka dziewczyna. Pierwsza prawdziwa rock women, którą widziałem w swoim życiu. Naokoło niej zawsze coś się działo. Nikt spoza jej bandy jej nie lubił. Zawsze tam gdzie się pojawiała były bójki, wieczne kłótnie i co najśmieszniejsze w tym wszystkim, ona i jej paczka byli najweselszymi i najmilszymi osobami jakie widziałem w tej szkole. Dowiedziałem się, że w skład tej dziwnej bandy wchodzi Aki (najlepszy uczeń wśród drugoklasistów), Tom (przyjechał z Ameryki), Gabriell i Eva (tak na oko wydają się być ze sobą), no i oczywiście najbardziej rzucająca się w oczy dziewczyna, czyli Shion. Opowiem teraz o czymś, po czym praktycznie nie mogłem wyrzucić jej ze swojej głowy.
  Usłyszałem, że Shion ma kłopoty. Klub koszykarski wyzwał grupkę przyjaciół. Mieli grać mecz 5 osób na 5 osób, ale jeden z chłopaków, ten o imieniu Aki, miał złamaną rękę, więc Shion szukała na jego miejsce innego gracza. Cała historia zaczęła się na przerwie przed matematyką. Akurat uczyłem się do testu, kiedy ktoś zasłonił mi słońce.
  -Hej, ty - usłyszałem po kilku sekundach. Podniosłem leniwie głowę. - Słyszałam, że nieźle grasz w kosza.. Chciałbyś...
  -Nie - odmówiłem od razu, ale Shion nie dawała za wygraną. Wyrwała mi książkę z rąk kiedy znów zacząłem się uczyć.
  -No wieź.. Proszę! - zawołała zniecierpliwiona. Pokręciłem głową, choć tak naprawdę bardzo chciałem z nimi zagrać. Byłem grzecznym dzieckiem, które nigdy nie miało przyjaciół, tylko znajomych. Do tego dobrze się uczyłem, miałem świetne wyniki w sporcie, ale jakoś nikt z tego powodu do mnie nie zagadywał. Ba! Nigdy jeszcze nie gadałem z kimś dłużej niż pół godziny!
  Shion nadal nieustępliwie starała się mnie przekonać, żebym z nimi zagrał. Po dzwonku na lekcje machnęła na mnie ręką i potruchtała do swojej klasy. Na następnej przerwie rozniosła się plotka, że z powodu braku zawodnika, Shion przegrała walkoverem. Moje ciało ruszyło się samo. Złapałem kolesia, od którego usłyszałem o wyniku, za poły bluzy i spytałem gdzie jest dziewczyna i jej paczka. W końcu znalazłem ją na dachu szkoły. Naokoło niej siedzieli jej kumple i rudowłosa Eva.
  -Spokojnie Shion. Jedna przegrana to nie koniec świata - powiedział Gabriell.
  -Ale wszyscy będą się z was śmiać - jęknęła dziewczyna podnosząc głowę. Zamarłem. Ona płakała. Płakała z powodu jednej, podkreślam JEDNEJ, przegranej, a to dlatego, że ktoś może się śmiać z jej przyjaciół.
  -Pomogę wam - powiedziałem zanim w ogóle zdążyłem pomyśleć. Shion spojrzała na mnie zdziwiona.
  -Kim jesteś? - spytał Tom wstając.
  -Spokojnie. Sama go o to poprosiłam. Jeśli mamy grać bez Akiego, to tylko z nim.. - powiedziała Shion łapiąc Toma za ramię i podciągając się na nim.
  Weszliśmy na salę gimnastyczną i okrzyki zachwytu skierowane do klubu koszykówki zamieniły się w pełne oburzenia buczenie. Słyszałem zewsząd obelgi i zdziwione krzyki. Trochę się spiąłem nie wiedząc, czy ignorować tych dupków, czy zwyczajnie pokazać wszystkim środkowy palec. Gabriell poklepał mnie po ramieniu i wskazał ruchem głowy na Shion, która okręcała się ze śmiechem na środku boiska z wystawionymi środkowymi palcami. Zaśmiałem się widząc ile radości jej to sprawia. Buczenie nasiliło się.
  -Stulić mordy suki jebane! - wrzasnąłem nie panując już nad sobą. W oknie, obok którego stałem, dostrzegłem błysk czerwieni. Zamknąłem oczy i uspokoiłem się. Kiedy wyszliśmy na boisko było tak cicho, że wyraźnie słyszałem każdy nasz krok. Rozejrzałem się po trybunach z bananem na twarzy. Wszystkich zamurowało. Usłyszałem gwizdek i uderzenie ręki w piłkę. Zaczął się mecz. Mimo, że trwał tylko 20 minut Shion i jej paczka zdążyli  pokazać swoją destrukcyjną siłę. Nawet kiedy przełączyłem się na tryb pół demona, nie przewyższałem ich siłą, zręcznością ani nawet szybkością. Wygraliśmy miażdżącą różnicą punktów. Kiedy wychodziliśmy było głośniej niż na początku, ale tym razem to zmieniło się we wrzaski zachwytu połowy ludzi.
  Po meczu stałem się tak popularny, że Shion nawet nie chciała do mnie podchodzić. Od tamtego momentu mimowolnie zacząłem chodzić za nią wszędzie. Pośrednio, bo za pomocą mojej mocy, ale to było nie ważne. Ratowałem ją od niebezpieczeństw. Chciałem, żeby zauważyła jak nadstawiam za nią karku. Powiedziałem o tym Hildzie.
  -To miłość - stwierdziła podnosząc szklankę z herbatą. Gin i Rebecca także wznieśli toast, a ja czułem się jak debil. Myślałem o tym całą noc, a następnego dnia postanowiłem wyznać swoje uczucia Shion. Była tylko jedna przeszkoda. Jej nie było tego dnia w szkole. Cały czas byłem nabuzowany jak wulkan zaraz przed wybuchem. Wściekłość praktycznie się ze mnie wylewała. Na ostatniej lekcji pojawiła się matka Shion. Podsłuchałem jej rozmowę z dyrektorem. Podobno Shion została pobita przez przegrany skład i trafiła do szpitala z połamaną nogą i dwoma potłuczonymi żebrami. Z uśmiechem na ustach postanowiłem uświadomić tym dupkom, że ze sprzymierzeńcami Shion się nie zadziera.
  Zerknąłem na plan lekcji i zauważyłem, że mają teraz trening. Złożyłem im niezapowiedzianą wizytę. Przemieniłem się w pełną wersję swojego demona i wbiłem na salę gimnastyczną wywalając jednym kopniakiem żelazne drzwi. Wpadłem na salę i z rozbiegu staranowałem jednego z chłopaków. Potem zacząłem szaleć jak nigdy. Pierwszy raz w życiu z kimś się biłem, a już rzucałem się na 10 osób. I to mi się podobało. Obijałem im nie tylko twarze, ale i całe ciała. kiedy dokończyłem dzieła, wyszedłem z sali jakby nigdy nic, ale za bramą szkoły przyspieszyłem i pognałem do domu jak na skrzydłach.
  Następnego dnia po szkole krążyła nowa plotka. Podobno jakiś szaleniec o niewiarygodnej sile rozłożył na łopatki wszystkich 10 osób z klubu koszykówki.
  Kiedy powiedział mi to mój kumpel, uśmiechnąłem się pod nosem.
  -Tak. To naprawdę musiał być silny facet - skomentowała Shion z uśmiechem, kiedy wróciła do szkoły. -Już lubię tego, kot to zrobił.. - stwierdziła przechodząc obok mnie. Rok później zostaliśmy przyjaciółmi.

***

Ojej <3 Słodkie, nie? :D
ghyghyghyghyghyghyghy
Następny one shot, to "Sick love song (Black Lagoon)"
Revi x Rock <3
  Wiem, że się cieszycie ;D
 Do następnego :)

sobota, 16 listopada 2013

Dead or Alive

 Słodka historyjka o nieznanej wyspie i tajemniczej parze kochanków. heuheuheuheuheuheueheu. ;3

***
 -Aaa! Mike! Ratuj! - wrzasnęła przeciągle

                     -Wybierzmy się na jakąś wyspę - powiedział Mike. Zgodziła się chętnie. Po kilku dniach wsiedli do samolotu.

  -Kate! Nie damy rady! Nikt nie przeżyje! - krzyknął przeraźliwie. Nagle zaległa martwa cisza.

                     -Co się dzieje? - spytała go. Wzruszył ramionami wstając. Skierował się to kabiny pilota.

  -Mike? Mike! Odezwij się! Idioto! Miałeś mnie nie zostawiać samej! - krzyczała rozhisteryzowana.

                     Wrócił blady jak ściana. Wyszeptał, że pod nimi jest jakaś nieznana wyspa, a im wysiada jedna z turbin. W tym momencie samolot zaczął spadać.

  -Mike... - wyszeptała przyjmując do świadomości, że zaraz umrze. Pogodziła się z tym.

                     Wszyscy krzyczeli, wszystko dookoła latało. Mike tulił Kate. Oboje modlili się zaciekle. Ateiści od siedmiu boleści. Nagle samolot uderzył w ziemię.

  Poczuła, że ktoś szarpie ją za pozostałości po bluzce. Spojrzała w dół załzawionymi oczami. To było małe dziecko. Mała dziewczynka o dużych, złych oczach.

                     Kiedy się obudzili, byli już przywiązani do słupów. Musieli patrzeć jak ich towarzyszy podróży obdzierano ze skóry, ćwiartowano, gotowano, jedzono.

  -Jesteś smaczna? - spytało dziecko. Kate jeszcze raz popatrzyła w jej małe, złe oczka. Biedna dziewczynka.Dziecko kanibali.

  Tak. Znaleźli się na zaginionej wyspie, której nie odnajdywały żadne radary ani nic podobnego. Wtedy kiedy to pomyślała, poczuła przerażający ból. Ktoś ogłuszył ją czymś ciężkim. Kiedy się ocknęła przez chwilę nie wiedziała gdzie jest, ale jej rozmyślania przerwał piekący ból na całym ciele. Był tak silny, że ta mała cicha Kate, której kłótnie można było policzyć na palcach jednej ręki, wrzeszczała z całych sił. Spojrzała w dół i już wiedziała. Nagle zawisł nad nią cień. Prowizoryczna siekiera spadła na jej szyję. Po kilku sekundach jej głowa odtoczyła się na bok. Ostatnim co zobaczyła było...

                                                  WŁASNE OSKALPOWANE CIAŁO...

***

I jak? podobało się? ;>  Następny one shot będzie historią poboczną do MSDW <3
Olivier poznaje Shion <3
Ojoj <3
pozdawiam, Luzuś <3 xD

poniedziałek, 30 września 2013

Krwawy Piątek 13

  Witam ponownie ^^ Tak jak obiecałam nowe opowiadanko dłuższe od poprzedniego. Tym razem bez słodkiego końca, bo mam ich dość. W sensie, że tych happy endów i w ogóle. Przejadło mi się to. No wiec teraz coś mniej.. słodkiego. Coś w czym zawarłam moje marzenie. Chciałabym, żeby na świecie był taki Piątek 13 jaki tu opisze. A wy?
  Dobra. Dosyć gadania. Zagłębiamy się w ciemną, zimną, październikową noc... Buja! xD

***

  Obudził  mnie dźwięk budzika. Warto było opuścić tą imprezę i pójść spać. Dzięki temu teraz jestem wypoczęta i pełna energii na całe 24 h.
                                               ~       .        ~         .         ~
   Na całym świecie przestepczośc
zaczeła zanikac. Wszystko przez
Piątki 13. W tym jednym dniu
nic nie jest karalne. Można zabijać,
można kraść, można wysadzać 
w powietrze. Można robić dosłownie
WSZYSTKO...
~           .          ~           .        ~
  Spojrzałam na zdjęcie stojące na półce, na którym byłam ja i mój "chłopak". Prychnęłam. 
  -Karate, football, koszykówka, baseball, kolarstwo, piwko z kolegami... Ciekawe jak nazywał swoje spotkania ze mną - sięgnęłam po plecak wypełniony najróżniejszą bronią. Do reki wzięłam moją przyjaciółkę i pociągnęłam ją za sobą. Wyszłam z domu równo o godzinie 0.00.. Nikt z mojego miasteczka jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby ten wyjątkowy dzień zacząć o 12 w nocy. Wolą dłużej pospać, niż więcej zrobić.
  Skierowałam swoje kroki ku sąsiedniej ulicy ciągnąc za sobą siekierę, która wydawała przeraźliwe dźwięki. Jakby krzyczała. Zatrzymałam  się przed domem z numerem 13. Uśmiechnęłam się. Cóż za zbieg okoliczności. Przerzuciłam plecak z siekierą za płot, a sama nad nim przeskoczyłam. Wyważyłam drzwi i skierowałam się do pokoju mojego "chłopaka". 
  -Pieprzona suka, męska dziwka. Zgiń, przepadnij pierdolone ścierwo... - złorzeczyłam pod nosem. Nikt nie wyszedł mi na powitanie. Ten dom niegdyś tętniący życiem kilka dni temu został opuszczony przez rodzinę Mike'a. Został sam. Sam w całym domu z wkurzoną dziewczyną w Piątek 13. Niezbyt optymistyczny scenariusz.

                                                           ~             ~             ~

  Mike był chłopakiem lekkich
obyczajów. Umawiał się z siedmioma
dziewczynami naraz. 
Każda była w nim zakochana
do szaleństwa. Tylko Kate,
bohaterce tej opowieści, udało
się go przyłapać na zdradzie.
Razem ze wszystkimi dziewczynami
uknuła spisek...

~            ~            ~   

  Cicho weszłam do jego pokoju. Położyłam plecak na biurku i wyciągnęłam z niego scyzoryk. Podeszłam i ujęłam rękę Mike'a w dłoń. Nie wygodnie było mi się nad nim nachylać, wiec uklękłam na podłodze w miejscu gdzie wcześniej stałam. Przejechałam językiem po zimnym metalu. Zatrzęsłam się od przejmującego zimna. Nie obchodziła mnie temperatura. Musze zrobić to co ustaliłam. Gdy przyłożyłam ostrze scyzoryka do jego skóry, wzdrygnął się i próbował wyrwać rękę. Leniwie otworzył oczy, kiedy to ja przywiązywałam jego nogi do łóżka. Próbował ruszyć rękami, ale te skrępowałam wcześniej. Gdy zobaczył mnie z nożem w ręku, uśmiechnął się, suka.

                                                             *             *             *

  Moja kochana Kate przywiązała mnie do łóżka i czuwała nade mną z nożem. Nie wiedziałem, że lubi S&M. Uśmiechnąłem się szeroko. Tknięty jakimś dziwnym przeczuciem spojrzałem na kalendarz. Kurwa. Piątek 13...
  -Tsssk. A miałeś nic nie poczuć. Teraz będziesz żałował, że się obudziłeś.. - syknęła zirytowana Kate. Wrzuciła scyzoryk do plecaka i wyjęła z niego jakąś szmatkę albo chustkę. Nie byłem w stanie ocenić w ciemności co to było. Ważne, że dziewczyna zawiązała mi to na ustach. Nie mogłem nic powiedzieć, ale ona wyczytała nieme pytanie z moich oczu.
  -Nie chcę, żebyś za bardzo wrzeszczał. Ogłuchłabym od tego - uśmiechnęła się, ale w tym uśmiechu było coś niepokojącego, co przyprawiło mnie o dreszcze. Wtedy podniosła rękę z nożem. Znienacka  wbiła mi go w dłoń. Przebił się na wylot. Szok i narastający strach postawiły barierę w moim mózgu. Nie czułem bólu, tylko przeraźliwy strach przed tym, że zaraz mogę zginąć. Po chwili ból eksplodował jak dynamit. Próbowałem złagodzić ból krzykiem, ale wtedy zrozumiałem...
Kate chce, żebym niemiłosiernie cierpiał...
*              *              *
  Nóż zagłębił się w jego dłoni jak w maśle. Gwałtownie wyciągnęłam ostrze. Trysnęła krew, a ja nie zdążyłam odskoczyć. 
  -Pobrudziłeś mi koszulkę - jęknęłam kiedy Mike próbował poderwać się z łóżka. Popatrzyłam na niego. Płakał. Ojej. Tak mi go było szkoda.


...A. Czekaj. Jednak nie.
  Musiał cierpieć 7 razy bardziej niż każda z tamtych dziewczyn.. Bardziej niż ja.
  Zatopiłam pierwszą igłę w jego nodze. Miałam ich przygotowane równo 1000. Teraz zostało 999. Wbijałam jedną igłę równo co minutę. Żeby się nie nudzić, wzięłam laptopa i włączyłam serial, który razem oglądaliśmy. "The Walking Dead". Pierwszy serial przy którym tak bardzo się bałam. Teraz oglądałam ostatni sezon siedząc w nogach łóżka mojego "ukochanego".
  Koło 16.30 skończyłam ostatni odcinek i wtedy też wbiłam ostatnią igłę. Chłopak cały zasmarkany i wyczerpany bólem, leżał nieprzytomny i bezbronny jak nigdy, ale to mnie nie powstrzymywało.

Zemsta

Kiedy on leżał u siebie w pokoju,
ja miałam na głowie następne ważne rzeczy.
Teraz był czas na ważne sprawy. 
Teraz był czas na kradzieże.
~             ~             ~
  Ja nie wiem po co właściciele sklepów, nauczyciele i inni  dorośli chodzą w tym dniu do pracy kiedy mogliby zrobić tyle fajnych, INNYCH rzeczy niż codziennie.
  Wbiegłam do banku ze smithem & wessonem w jednej ręce i Berettą M92 Custom w drugiej. Obie spluwy ukradłam wcześniej ze sklepu z bronią. Wymierzyłam w bankiera, który szedł do mnie ostrożnie z paralizatorem za plecami. Żeby pokazać, że nie jestem słabą i bezbronną, bawiącą się w bandytę, dziewczynką, zastrzeliłam gnoja z uśmiechem na ustach. W ten sposób zyskałam 100 000 000 dolarów od ręki. Wskoczyłam do skradzionego, żółtego lamborgini carera, przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyłam z piskiem opon. Mijałam pijane, niepełnoletnie bachory, starych dupków gwałcących kobiety, nastolatki i małe dziewczynki, ale miałam ich wszystkich gdzieś. Zawiozłam pieniądze do domu Mike'a i ukryłam w sejfie, w piwnicy. Teraz dziękowałam bogom, że ojciec mojego byłego jest żołnierzem i trzyma w piwnicy dużo, dużo broni dla swojego syneczka, który chce pójść w ślady tatusia.
  Nacisnęłam guzik. Sejf schował się za pancernym lustrem, które rozbić mógłby tylko wybuch rodem z Hiroshimy. Uśmiechnęłam się patrząc na zegarek. 19.53... Dzień jeszcze nie zaczął nawet się kończyć. Zamknęłam pancerne drzwi i wyszłam na podwórko. Misja na ostatnie godziny Piątku 13 to nie dać się zabić...
~          ~        ~
  23.30
  Jeszcze tylko 30 minut. Siedziałam skulona w opancerzonej piwnicy z martwym Mike'm i około 600 milionami dolarów w sejfie. Z mojej ręki sączyła się krew, miałam poorane nogi od uciekania przez las i rozcięty brzuch. Rana zaczynała się pod lewą piersią, biegła na ukos i kończyła się na prawym biodrze. Nie była głęboka, ale blizna zostanie na pewno. 
  Do drzwi domu dobijały się byłe dziewczyny Mike'a. One nie chciały jego śmierci. Chciały tylko, żeby trochę pocierpiał.
  Mogłam posłuchać mojego przyjaciela. Mogłam nie umawiać się z Mike'm. Teraz nie musiałabym umierać.
  Krzyki ucichły tak nagle jak deszcz, który do tej pory padał. Usłyszałam cichy odgłos przekręcania klucza z zamku. Drgnęłam gdy usłyszałam pierwszy krok. Za każdym następnym byłam coraz bliżej wybuchu paniki. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich stanął...
  -Sam... - szepnęłam przerażona. Na progu stał nasz, mój i Mike'a, przyjaciel.
  -Witaj Kate - uśmiechnął się. W słabym świetle przygasającej żarówki zobaczyłam krew.
  -Mój Boże, Sam. Ty jesteś ranny? - spytałam przesuwając się kawałek do przodu. Pokręcił głową.
  -To nie moja krew - odrzekł z uśmiechem. - Uratowałem cię. Te dziewczyny nieźle walczyły, ale już ci nie zagrażają.
  Zdrętwiałam na moment. Co..? One nie żyją?
  -Co się stało? - spytał z troską robiąc krok w moją stronę. - Kiedy Mike'a już nie ma, my możemy być razem... - Odsunęłam się machinalnie i przylgnęłam do zimnego szkła. Wciąż myślałam trzeźwo. Na razie nie straciłam za dużo krwi, ale jeśli zacznę biec albo rzucę się do walki, będę bliska omdlenia. Wymacałam ręką kraniec szkła i przesunęłam się ku niemu nadal bacznie przyglądając się byłemu przyjacielowi. Za rogiem ze zbrojonego szkła wymacałam mój scyzoryk. Od razu poczułam się sekundy przypomniałam sobie czego uczył mnie ojciec.
  Słuchaj Kate.. powiedział mi wtedy. Nie możesz się wahać. Inaczej zginiesz. Jeśli to zrozumiałaś, wstań.
  Wstałam.
  Uspokój się i spójrz w cel. Spróbuj go zdezorientować.
  -Sam. Która jest godzina?
  A wtedy rzuć!
  Sam dostał prosto w gardło.
  Sama spojrzałam na zegarek.
  23.51
  Wyszłam z piwnicy zamykając ją na cztery spusty.
  Poszłam na górę do łazienki. Obwiązałam się bandażem i weszłam na strych, a ze strychu przez okno na dach.
  Wyjęłam z kieszeni kradzione mp4 i nałożyłam słuchawki. Uśmiechnęłam się. Cóż za zbieg okoliczności.
0.10
Siedzę na dachu.
W słuchawkach leci Imagine Dragons.
Moja ulubiona piosenka...
"Bleeding Out"...
Przy niej umarłam.

***
Następny one shot będzie słodko dziwny xD 
Piszcie w komentarzach czy się podobało, bo ja już muszę lecieć.
Do następnego ;D

niedziela, 22 września 2013

Ed x Roy (Fullmetal Alchemist)

  No więc... Zaczyna się era one shotów! ^^ Jakoś mnie tak wzięło i się na to napaliłam jak Natsu na walkę. Te otakowe porównania xD Dobra. A teraz ostrzeżenie. To będzie Shounen Ai czyli facet x facet.
  Żeby potem nie było, że nie ostrzegałam. Oczywiście nie będzie tu pikantnych scen i pocałunków, ale zawsze warto ostrzec, nie? ;3
  Jaram się tym jak kościół na Warszawskiej xD Bo się ostatnio kościół w Białymstoku palił, no i jakoś tak wyszło noo xD

No dobra. Zaczynamy.


***

  Szedłem korytarzami głównego budynku wkurzonym krokiem. Za mną zza rogu wybiegła Riza.
  -Edwardzie! Stój! Pułkownik chce się z tobą widzieć! - krzyczała zbliżając się niebezpiecznie szybko. Przyspieszyłem, ale było już za późno. Podpułkownik Riza Hawkeye dopadła mnie i właściwie zaciągnęła mnie z powrotem do gabinetu Roy'a Mustanga, mojego przełożonego. Nienawidzę go.
  -Widzisz Stalowy... - zaśmiał się pułkownik siadając na biurku. - Ja zawsze wygrywam. Nawet kiedy przegrywam, to i tak wygrywam.
  -Prawdziwa z pana kobieta - mruknąłem tak, by mężczyzna to usłyszał. Po raz enty tego ranka dostałem od niego po głowie.
  -Riza - zwrócił się do kobiety, która w odpowiedzi zasalutowała. - Wyjdź. Zawołam cię za chwilę.
  -Zrozumiano - podpułkownik wyszła z gabinetu zostawiając naszą dwójkę samą.
  -Nie lubię tego jak muszę ją traktować - westchnął opadając na fotel. - Nie lubię tego jak muszę traktować ciebie... - spojrzał na mnie oczami zbitego psa.
  -Przecież wiem, że to nie specjalnie.. Nie jestem zły - uśmiechnąłem się. - Riza pana kocha, więc zawsze panu panu wybaczy, a ja...
  -A ty? - spytał kiedy zawiesiłem głos.
         Gratulacje idioto! Geniuszem jesteś normalnie! wrzeszczałem na siebie w duchu. O mały włos nie wyjawiłem swojego największego sekretu osobie, która powinna się o nim dowiedzieć jako ostatnia.
  -A ja jestem pana podwładnym, więc i tak nie mogę odejść. O czym chciał mi pan powiedzieć? - spytałem próbując ukryć smutek.
  -No więc...
                                                             *               *              *

  Męczy mnie to, że muszę być dla wszystkich taki chamski, a szczególnie dla Rizy i Stalowego. Odkąd zobaczyłem go jako małego chłopca zaraz po tym jak transmutował swoją matkę, bardzo go kocham. Na początku myślałem, że kocham jak ojciec syna, albo brat brata, ale potem przerodziło się to w miłość jaką darzy chłopak dziewczynę. Dlatego coś ścisnęło moje serce kiedy powiedział mi, że nie odejdzie tylko dlatego, że jest moim podwładnym. Przekazałem mu niezbędne informacje, a gdy wyszedł, zawołałem do siebie Rizę.
  -Riza, mam do ciebie pytanie.. - powiedziałem, gdy tylko zajęła miejsce. - Czy ty m,nie kochasz?
  Dziewczyna przede mną potaknęła z uśmiechem.
  -Kocham pana jak brata, sir - powiedziała po kilkusekundowej ciszy. Odetchnąłem z ulgą. - Pan kocha Edwarda, prawda?
  Spurpurowiałem na twarzy, wciskając głowę w ramiona zawstydzony.
  -Aż tak bardzo to widać? - spytałem wciskając się głębiej w fotel. Riza pokiwała głową z uśmiechem.
  -Niech pan mu to wyzna, sir - zachęciła mnie widząc wątpliwości na mojej twarzy.
  -No dobra.. Ale jeśli się nie uda, to chyba się zabiję - westchnąłem wstając powoli z fotela. - Ale potem mnie transmutuj, ok?
                                                         *             *            *
 Szedłem z Alem na dworzec główny, gdzie mieliśmy zdemaskować Lust, jedyną kobietę-homunkulusa. Tak jak przypuszczałem pracowała tam jako kasjerka.
  -Bilet dokąd? - uśmiechnęła się miło. Podałem jej nazwę miasta.
  -A ty jedziesz z nami - powiedziałem z chytrym uśmiechem. Igrałem z ogniem.
  -C-co? Czemu? - przestraszyła się dziewczyna.
  -Bo tak wyczytałem  w Kamieniu Filozoficznym i on kazał mi cie ze sobą zabrać - zaśmiałem się, ale w tym momencie zorientowałem się, jak wielki popełniłem błąd.
  -Nii-san! - usłyszałem głos Ala, a zaraz potem poczułem, że moje ubranie nasiąka krwią. Spojrzałem w dół. Pazury Lust zagłębiły się w moim ciele. Podążyłem  za nimi wzrokiem. Okazała się być kobietą z dzieckiem, którą mijałem przy wejściu.
  -Źle tak straszyć kobiety - pokręciła głową. Potem zaczęła się jatka. Po kilkunastominutowej walce na dworzec główny wbiegł pułkownik Roy.
  -Stalowy! - zawołał kiedy przed moimi oczami zawirował świat. Po chwili padłem na twarz. -Riza, zajmij się nim!
  -Hai! - usłyszałem nad sobą leżąc na ziemi. Chwilą potem poczułem, że kobieta przewraca mnie na plecy, ale bez takiej wrodzonej kobiecej delikatności. (od autorki: ona odzwierciedla mnie ;-; ) - Widzisz jak się o ciebie martwi? - uśmiechnęła się do mnie. Pokręciłem głową ze smutkiem.
   -Bo jestem jego podwładnym - wyszeptałem, po czym wessała mnie ciemność.
                                                           *               *             *
  Stalowy upadł na twarz. Riza co prawda powiedziała, że jego życiu nic nie zagraża, ale Lust i tak miała już przechlapane. (od autorki: mało powiedziane xD będzie wpierdol ;-; ) Nie pokonałem jej ostatecznie, ale ledwo uszła z życiem. Po przewiezieniu Eda do szpitala, byłem z nim cały czas. Gdy się obudził siedziałem obok.
  -Roy -  wyszeptał wtedy i uśmiechnął się błogo, po czym znów zasnął. Nie budził się przez kilka dni.
  -Niech pan pojedzie do domu, sir. kiedy znów się obudzi damy panu znać pierwszemu - powiedział Havoc. Posłuchałem go, ale do tej pory tego żałuję. Tej strasznej nocy odebrałem ten pechowy telefon.
  -Edward Erlic, Pełno Stalowy Alchemik, zmarł 5 minut temu... Przykro nam...
 Kompletnie załamany poszedłem na plac główny. Płacząc gorzko i żałując wszystkiego co zrobiłem i powiedziałem Edwardowi, wyryłem wybuchami ognia na brukowanych ulicach miasta ogromny napis tak, żeby zobaczył go z Nieba. Z błogim uśmiechem na ustach podpaliłem także siebie. U bram Nieba czekał na mnie Edward uśmiechnięty od ucha do ucha. Nachyliłem się jak mi kazał i poczułem, że moje policzki oblewa rumieniec. Powiedział mi, że widział co napisałem.
  -Też cię kocham - wyszeptał wtedy.

                                                            ~           .         ~         .         ~  
  -Roy! - wrzasnął mi nad uchem Ed. - Znowu płakałeś przez sen. Co się stało?
  Leżeliśmy w łóżku, w naszym domu.
  -Śniło mi się to samo co rok, dwa i trzy, a nawet osiem lat temu - pociągnąłem nosem uprzytomniając sobie, że to nie my umarliśmy. Umarli Riza i Havoc. Rok po ich śmierci, połączyliśmy się.
  -To już 13 lat, co? - szepnął Ed przytulając mnie mocno. Pokiwałem głową. Chodziliśmy ze sobą trzy lata. 10 lat temu wzięliśmy ślub...

                                             Happy End ;-;   

***
Ooo matko. Skończyłam. No więc. Jak się podobało? Pisząc to płakałam, czytając koleżance płakałam z nią.. Ostatnio stałam się bardzo uczuciowa. Help
  Zdradzę jeszcze jedno.
  W każdym opowiadaniu, w każdej mojej książce jest cząstka mnie.
  Mojego charakteru.
  Mojego idealnego "ja".
  Albo mojej aktualnej sytuacji.



Następne opowiadanie będzie nosiło tytuł "Krwawy Piątek 13". Jak nazwa sama z siebie mówi, będzie to trochę psychiczne.. xD
                                                             Do następnego posta
                                                                                     Buziaki misiaki ;*
                                                                                            Luza/Ercy/LwicaDiDiCx